Ostatnie tygodnie przyniosły ciekawy przypadek, jak można ze spółki wyprowadzić pieniądze, korzystając z dominującej pozycji akcjonariusza większościowego. Chodzi konkretnie o przykład PGE, w którym najpierw Skarb Państwa przegłosował znacznie mniejszą, od proponowanej przez zarząd spółki, dywidendę, a następnie zgłosił plan podwyższenia kapitału zakładowego poprzez podniesienie wartości nominalnej akcji. Według różnych opinii prawnych skutkiem całej operacji może być konieczność zapłaty przez PGE wysokiego podatku – nawet miliard złotych.
Tak mogło być (i wcale niewykluczone, że jeszcze nie będzie), gdyby podwyższenie kapitału zostało przegłosowane w pierwotnej najwyższej formie. Tymczasem Skarb Państwa w ostatniej chwili zmienił zdanie i zamiast podnieść nominalną wartość akcji do 13 zł, podniósł "zaledwie" do 10,25 zł (o 25 groszy). Wszystko to po to, aby sprawdzić na tej "drobnej" kwocie jakie to będzie miało skutki podatkowe. Przyznam, że to trochę dziwne, dokonywać takich zmian, bez ostatecznego sprawdzenia ile podatku należy odprowadzić, ale tak się stało. Minister Tchórzewski dał do zrozumienia, że jeżeli ten eksperyment się powiedzie, to droga do podobnej inżynierii finansowej stoi otworem:
"Zrobiliśmy pilotaż. Zobaczymy, jak to wygląda od strony podatkowej, dlatego zmniejszyliśmy kwotę podniesienia"
Fajne, prawda? Najpierw Skarb Państwa pozbawił dywidendy akcjonariuszy mniejszościowych, a brakujące pieniądze wypłaci sobie innym sposobem. Na raz, czy na dwa razy, to nie ma specjalnie znaczenia. Jakoś jestem dziwnie pewny, że jak ten "pilotaż" się powiedzie i interpretacje podatkowe będą po myśli Skarbu Państwa, to zaraz możemy spodziewać się zwołania kolejnego walnego w PGE, żeby dobić do wspomnianych wcześniej 13 zł wartości nominalnych za akcję.
KGHM i podatek od kopalin
Niestety, łatwo sobie wyobrazić, że Skarb Państwa może zastosować podobną taktykę wobec innych, hojnych dywidendowo, spółek. Jeżeli jakaś spółka zapowie gigantyczną dywidendę, zawsze będzie można wymyślić jakiś podatek, który akurat będzie pasował do tej spółki.
Taką właśnie metodę Skarb Państwa od lat stosuje wobec KGHM-u. Ma w tej spółce niecałe 32% udziałów, wobec czego otrzymuje dokładnie tyle dywidendy z wypracowanego zysku. Zanim jednak ten zysk zostanie wyliczony i poddany podziałowi, wcześniej Państwo pobiera ponad miliardowy podatek od kopalin. Tą metodą Skarb Państwa może przecież sprzedać cały posiadany pakiet akcji KGHM-u, zwiększyć podatek i dalej wyjdzie na swoje. Po nosie dostaną pozostali akcjonariusze spółki, ale kto by się tym przejmował.
Dlaczego ograniczać się do spółek Skarbu Państwa?
Skoro tak to działa, to przecież można w ten sposób wycisnąć z kapitału każdą inną spółkę, w 100% prywatną, bez ani jednej akcji Skarbu Państwa w akcjonariacie. Wyobraźmy sobie, że np. CCC za kilka lat zapragnie wypłacić 1 miliard złotych dywidendy (na razie tyle nie zarabia, więc to jedynie teoretyczne rozważania na przyszłość, ale kto wie). I właśnie tyle będzie brakowało do tego, aby zrealizować program 500+ w kolejnym roku. Czy można sobie wyobrazić jakieś rozwinięcie podatku od sklepów wielkopowierzchniowych, które uderzy w tę konkretną spółkę? Bez problemu. Oberwie przy tym kilka innych słabszych finansowo podmiotów, ale cel fiskalny zostanie zrealizowany.
Obserwujmy rynek. Intuicja mi podpowiada, że przypadek PGE nie jest ostatnim.