Inwestycje w obligacje nie powinny stanowić alternatywy dla akcji. Ci inwestorzy, którzy już są obecni na GPW, są wystarczająco doświadczeni, żeby poradzić sobie z prawidłowym wyborem spółek dywidendowych. A ci, którzy spekulują na akcjach lub na kontraktach terminowych już w ogóle nie są grupą docelową dla rynku obligacyjnego. Obligacje powinny być przede wszystkim pokazywane jako realna alternatywa do trzymania pieniędzy w banku na lokacie terminowej lub wręcz na rachunku ROR.
Polacy trzymają pieniądze w bankach
Oszczędności Polaków, według danych na koniec marca 2017 r. (źródło: analizy.pl), wynoszą około 1,3 bln zł, z czego w systemie bankowym zgromadzono około 733 mld zł. Dla porównania wartość oszczędności ulokowanych na rynku kapitałowym stanowi mniej niż 50 mld zł (kapitalizacja całej GPW to około 1,4 bln zł, źródło: gpw.pl, wrzesień 2017 r.). W tym kontekście, aktualna wartość wszystkich emisji obligacji korporacyjnych notowanych na rynku Catalyst w wysokości niecałych 70 mld zł nie jawi się jako słabość, ale jako szansa. Łączna wartość wszystkich obligacji notowanych na Catalyst to 678 mld zł, z czego aż 604 mld zł to obligacje skarbowe.
Polskie spółki finansują się kredytem bankowym, amerykańskie na rynku kapitałowym
Wydaje się także, że to dopiero początek procesu jakim jest wzrost finansowania polskich przedsiębiorstw na rynku kapitałowym. Aktualnie w Polsce większość spółek szuka finansowania w systemie bankowym (87%), a zaledwie 13% poprzez obligacje korporacyjne. W Stanach Zjednoczonych, na najbardziej rozwiniętym rynku świata, te proporcje wyglądają dokładnie odwrotnie. Zaledwie 15% spółek korzysta z kredytów bankowych, a 85% emituje dług w postaci obligacji korporacyjnych.
Ta proporcja, jakże inna na tych dwóch wymienionych rynkach, także powinna być odczytywana jako szansa na rozwój, a nie jako słabość. W końcu to my powinniśmy się upodabniać do rynków zachodnich, a nie oni do nas.
Rys. 1. Struktura finansowania długiem w Polsce i w USA
Źródło: Noble Securities
Płynność na rynku obligacji musi się zwiększyć
Osobnym tematem pozostaje płynność tego rynku, która cały czas nie jest satysfakcjonująca. W 2016 roku obroty na rynku Catalyst wyniosły 2,35 mld zł (źródło: GPW), czyli mniej więcej tyle ile na rynku akcji obraca się przez cztery dni. Należy jednak wziąć pod uwagę to, że rynek obligacyjny nigdy nie będzie tak płynny jak rynek akcji. Tutaj z definicji większość inwestorów zakłada długi horyzont inwestycyjny, toteż ta bieżąca płynność nie jest aż tak konieczna. Oczywiście zwiększenie płynności jest konieczne do tego, aby tym rynkiem w znacznie większym stopniu, niż dotychczas, zainteresowały się instytucje finansowe, które muszą mieć możliwość wyjścia z inwestycji, nie czekając na termin do wykupu. Natomiast, płynność możemy zwiększyć tylko przez odpowiedni wzrost liczby inwestorów. Wydaje się zatem, że zwiększenie płynności może nastąpić tylko poprzez zainteresowanie inwestowaniem na rynku Catalyst inwestorów indywidualnych.
Jednym słowem, musi się trochę powtórzyć schemat działania z początków funkcjonowania GPW z lat 90-tych ubiegłego wieku. Inwestorzy indywidualni rozkręcili wówczas rynek, a potem dołączyli inwestorzy instytucjonalni.
Powszechność, edukacja i znane polski spółki
Co musi się zatem stać, aby Polacy zaczęli masowo inwestować w obligacje? Wydaje się, że powinno być spełnione kilka warunków. Uwaga, poniżej wymienione kryteria proszę traktować jako luźne propozycje i przyczynek do dalszej dyskusji.:
-
Inwestowanie w obligacje powinno być technicznie proste. Złożenie zlecenia kupna, czy sprzedaży obligacji nie może być „zakopane” gdzieś głęboko w systemach biur maklerskich, zepchnięte na drugi plan za zlecenia na rynku akcji.
-
Inwestowanie w obligacje powinno być zrozumiałe. Tu wchodzimy w nieco szerszy aspekt, tj. czytelności i zrozumienia notowań obligacji na rynku wtórnym. Notowania obligacji na rynku Catalyst tym się różnią od notowań akcji, że podawana jest cena netto, w procentach wartości nominalnej obligacji. W momencie kupna takiej obligacji musimy jeszcze doliczyć odsetki, które należą się poprzedniemu właścicielowi za część okresu odsetkowego. Już sam opis jest skomplikowany, a wyliczenie ostatecznej ceny zakupu z reguły przerasta możliwości przeciętnego inwestora, a co dopiero zwykłego konsumenta usług finansowych, którego do tej pory największym działaniem było założenie lokaty terminowej. Istnieje zatem, ewidentna bariera edukacyjna, która zniechęca ludzi do inwestycji w obligacje.
-
Inwestowanie w obligacje, przynajmniej na etapie ofert publicznych, powinno być dostępne poprzez systemy bankowości elektronicznej w najbardziej popularnych bankach. Zakładam, że całe mnóstwo zwykłych obywateli nie jest zainteresowanych wtórnym obrotem akcji. Toteż zmuszanie ich do zakładania rachunków maklerskich, które są dla nich niezrozumiałe, skomplikowane i do niczego nie potrzebne, jest niezwykle skuteczną barierą zniechęcającą do kupowania obligacji.
-
To prowadzi do kolejnego warunku, czyli dbania o edukację finansową wśród Polaków. To jest niestety proces długofalowy, a ewentualne wyniki są trudne do zmierzenia w krótkim okresie. Zwłaszcza, że to powinny być działania, które powinny zaczynać się najpóźniej na etapie szkoły średniej, gdzie powinno się zacząć uczyć tzw. finansów osobistych. To pozwoli w długim terminie, wraz z bogaceniem się społeczeństwa, na to, aby Polacy chętniej spoglądali na rynek kapitałowy. To w erze niskich stóp procentowych powinno ich kierować w pierwszej kolejności na obligacje korporacyjne dużych spółek, a potem na spółki dywidendowe.
-
Giełda powinna zdecydowanie bardziej, niż dotychczas promować rynek obligacji w Polsce, właśnie wskazując ten rynek jako realną alternatywę dla lokat terminowych.
-
W końcu bardzo ważne dla PR-owego efektu – na rynku obligacji powinno pojawić się na stałe więcej tzw. dużych brandów. Nic nie ujmując niektórym emitentom na rynku Catalyst, ale póki co, z rozpoznawalnych, na skalę całego społeczeństwa, podmiotów, które wprowadziły swoje obligacje na Catalyst jest zaledwie kilka. Wśród nich przykładowo widzę PKN Orlen, GPW, Alior Bank, BZ WBK, Pekao, PKO BP, PZU.
-
Ale to nie wystarczy! Oprócz wprowadzenia do obrotu, to obligacje, właśnie tych dużych znanych brandów, powinny być na bardzo szeroką skalę dystrybuowane w ofertach publicznych. Tak jak np. teraz robi PCC Rokita, czy ostatnio zrobił PKN Orlen. Przy okazji, duże słowa uznania należą się Orlenowi, który dwie ostatnie emisję przeprowadził poprzez ofertę publiczną wśród inwestorów indywidualnych. Zakładam, że te obligacje były na tyle popularne, że spokojnie można było całą emisję ulokować w ofercie prywatnej wśród klientów usług typu private banking, że nie wspomnę o tym, że inwestorzy indywidualni w ogóle nie musieli oglądać tych obligacji i 100% emisji mogły objąć instytucje. Tym lepiej, że Orlen postanowił „puścić” te emisje obligacji poprzez ofertę publiczną, a następnie wprowadzić do notowań na Catalyst. Nic lepszego dla rynku nie mogło się stać. Dokładnie takich, medialnych przykładów, potrzebujemy jak najwięcej.
Jacek Fotek, Wiceprezes Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie: Obserwujemy, że przedsiębiorstwa coraz chętniej sięgają po obligacje korporacyjne jako instrument finansowania swojej działalności. Cieszy nas również fakt, że część z nich kieruje swoje oferty publiczne obligacji do inwestorów indywidualnych. GPW była jednym z prekursorów obligacji detalicznych na Catalyst. Jestem przekonany, że polscy inwestorzy są gotowi na tego rodzaju oferty w ramach dywersyfikacji swoich portfeli inwestycyjnych. Giełdowy rynek papierów dłużnych ma ogromny potencjał rozwoju. Tak jak rynek akcji jest on miejscem, gdzie w sposób demokratyczny można korzystać z owoców wzrostu gospodarczego. Chcemy, aby obligatariat obywatelski zagościł w każdym polskim domu, dlatego podejmujemy szereg działań edukacyjnych i promocyjnych, aby coraz więcej serii obligacji było dostępnych dla inwestorów detalicznych.
Ten artykuł ukazał się w Akcjonariuszu 5/2017