W tym tygodniu mija 30 lat od pierwszej sesji na GPW. Zebrało nam się na wspominki i przypominaliśmy sobie jak wyglądało inwestowanie na giełdzie przez pierwsze 10 lat. Wspominamy romantyczne czasy zapisów na Bank Śląski oraz to jak za pomocą kolorowych blankietów do składania zleceń w CDM-ie sprawdzało się jakie nastroje panują na rynku.
Strona 30-lecia GPW: 30latgpw.pl
Udział wzięli:
- Michał Masłowski, Follow @mmmaslov
- Jarosław Dominiak, Follow @jarekdominiak
Nagranie zostało wykonane 13 kwietnia 2021 r.
Jak słuchać podcastu Echa Rynku?
lub kliknij playerek SoundClouda
lub pobierz podcast w pliku mp3
Napisz do nas maila: podcast@sii.org.pl
Transkrypcja
Michał: To jest podcast Echa Rynku, ja nazywam się Michał Masłowski. Dzisiaj razem ze mną nagrywa...
Jarek: Jarek Dominiak.
Michał: Mam taką nietypową okazję, nietypową, bo się zdarza raz na co okrągłą rocznicę, zbliża się wielkimi krokami 30-lecie pierwszej sesji giełdowej. Ja kojarzę, że teraz w poniedziałek było 30-lecie podpisania aktu założycielskiego tam w ministerstwie. Nie wiem jak to się wtedy nazywało na giełdzie, nie na giełdzie, tylko w rządzie.
Jarek: [niezrozumiałe 00:00:42]
Michał: Jakoś tak, ministerstwo przekształceń własnościowych. Było podpisanie aktu założycielskiego giełdy, a teraz w piątek jest rocznica pierwszej sesji giełdowej, więc spotkaliśmy się tutaj, żeby powspominać pierwsze 10 lat funkcjonowania giełdy, jakie te nasze wspomnienia były, po to, żeby zwrócić uwagę, żeby tak każdy widział jak teraz wygląda rynek, ile jest dostępnych informacji i tak dalej, a jak wtedy wyglądało, bo co tu dużo mówić, pierwsze 10 lat istnienia giełdy to jest historia napisana przez inwestorów indywidualnych. Gdyby nie inwestorzy indywidualni to tego rynku by nie było. Jarek, od kiedy ty jesteś na rynku i jakie to są pierwsze akcje, które kupiłeś, udało ci się kupić? Miałeś w ogóle 18 lat wtedy?
Jarek: Tak. Interesować się zacząłem w liceum, to będzie gdzieś 93, 92 rok, więc nie mam w metryczce 30 lat na pokładzie na giełdzie, ale 28. Ja swoje 30-lecie za może 2 lata będę świętował. Natomiast formalny wymóg, żeby otworzyć rachunek maklerski to był ten dowód, ale tu się koledzy ze stowarzyszenia śmiali, ja tą anegdotkę opowiadam, że w pierwszej trójce osób, które dotknęły mój jeszcze stary taki książeczkowy dowód, to byłem ja, bo właściciel, pierwsza była pani w urzędzie, tym, który wydaje, miejskim, czy jak to wtedy było, natomiast od razu swoje kroki skierowałem do biura maklerskiego.
Michał: Czyli nawet do domu nie zaszedłeś.
Jarek: Tak, oczywiście, z wypiekami na twarzy położyłem, już ja, pełnoletni, wielki biznesmen, Warren Buffet polski, poprosiłem o otworzenie rachunku w jedynym w moim mieście biurze maklerskim CDM. I tak się zaczęło. Czyli 93 rok był wtedy, wstyd się przyznać, skończyłem 18 lat i wtedy mogłem zacząć swoją przygodę na giełdzie.
Michał: A powiedz mi, pierwsza akcja jaką kupiłeś, to coś z rynku, czy brałeś udział w jakimś IPO?
Jarek: Nie, co prawda to jeszcze nie była taka największa fala IPO, chociaż już byliśmy w przede dniu Banku Śląskiego, już parę tych spółek, nie byłem, tak jak mówię, w pierwszej piątce tych notowanych papierów, natomiast już się nie mogłem doczekać, a więc chyba [niezrozumiałe 00:02:55] kupiłem, bo cóż można było innego wtedy kupować. A że jakby ten wachlarz tych spółek nie był tak duży, to mam wrażenie, chyba się kiedyś śmiałem, po dwóch miesiącach inwestowania miałem może jedną piątą giełdy, bo ta liczebność spółek nie była tak duża, więc od początku jeszcze może nieświadomie w wyniku jakiejś analizy, wiedzy, ale dywersyfikowałem mocno.
Michał: Tak, ja w ogóle też pamiętam te czasy, ja wtedy nie inwestowałem, inwestowałem później, ale się interesowałem. To było tak, tych spółek było tak mało, że potrafiłem wiedzieć wszystko o każdej spółce i mieć prawie że zapamiętane ile dzisiaj się zmieniły notowania której spółki, bo to już szło zapamiętać. To było tak niedużo. A dzisiaj, ja się z kolei na odwrót śmieję, że czasami patrzę [niezrozumiałe 00:03:43] jakiejś spółki, coś tam wzrosło o kilka procent. Patrzę, w ogóle nie wiem, że taką spółkę mamy notowaną, tego już jest tak dużo. Dobrze, wszyscy wiemy, jak dzisiaj pozyskujemy informacje. Wszyscy siedzą nad tymi laptopami, komputerem, mediami społecznościowymi, jak wtedy pozyskiwało się informacje o spółkach? Czy w ogóle była potrzeba pozyskiwania informacji o spółkach?
Jarek: Faktycznie, dobrze powiedziałeś, czy była potrzeba? Teoria chyba inwestycji mówi o tym, że [niezrozumiałe 00:04:11] jest kluczowa, natomiast wtedy była tak duża nierównowaga, dysproporcja, kiedy ten boom, bo przypomnijmy, początek giełdy to nie było tak, że od razu tam mieliśmy hossę, ten indeks wyglądał bardzo płasko i to było takie coś nowego, coś abstrakcyjnego dla większości Polaków, ale wtedy, kiedy ja wkroczyłem na rynek, to faktycznie to zainteresowanie zaczęło się robić tak duże, że ja też do dziś dnia wspominam moją najbardziej wyrafinowaną metodę inwestycyjną. Mianowicie to nie chodziło, żeby mieć jakiegoś insighta, się dowiedzieć, doczytać, bo to tylko można było w papierze czytać, czyli nasz tytuł prasowy.
Michał: Parkiet.
Jarek: Oczywiście.
Michał: To są te lata.
Jarek: Na wszystką stronę.
Michał: Gorąco pozdrawiamy naszych znajomych z Parkietu.
Jarek: Tak, jeszcze wtedy na Saskiej Kępie. I pamiętam taką rzecz...
Michał: Potrafisz powiedzieć kto był wtedy redaktorem naczelnym Parkietu? Redaktor Krupa.
Jarek: Redaktor Kwiecień.
Michał: Łukasz Kwiecień był później, to już jak [niezrozumiałe 00:05:17] zakładaliśmy, to Łukasz Kwiecień był, a wtedy chyba redaktor Krupa. Mów w i tej wyrafinowanej metodzie inwestycji.
Jarek: Polegała na tym, że kiedy ja już chciałem kupować te akcje, to bardzo często, starzy i młodsi wiekiem nie pamiętają, że nie mieliśmy takiego systemu notowań ciągłych, a więc te sesje były dwa razy, trzy razy w tygodniu i to wszystko do arkusza się zbierało i jak była tak duża dysproporcja między popytem a osobami, które chcą kupić, a tymi, które chcą sprzedać, nie było takiego równoważenia, wszystko się online działo. Tylko po prostu jak było pięć razy więcej chętnych do sprzedaży albo kupna, to potrafił być kurs nie transakcyjny, czyli on szedł do góry, maksymalny dopuszczony wtedy limit, czyli 10 procent w górę albo w dół i przy tym kursie bardzo często pojawiał się skrót OK albo OS. Czyli oferta kupna albo oferta sprzedaży. Czyli można było się tylko przyglądać. W euforii, jeśli już byłeś właścicielem, to jak ci pięknie kurs rośnie i wartość twojego portfela, albo jak spada nie można było żadnej reakcji. I ja pamiętam tak krótko po tym, po miesiącu, była już anomalia. Sposób, w jaki trzeba było wybierać te akcje polegał na tym, że trzeba było przewidywać i wybierać de facto najgorsze spółki, tam, gdzie ówcześni inwestorzy nie postawią na nie...
Michał: Aż tak dużych pieniędzy.
Jarek: Bo co to za satysfakcja, że ja złożyłem zlecenie, gdzie mogłem tylko popatrzeć, że kurs odjeżdża, mówiąc kolokwialnie, a ja dalej byłem na gotówce, bo nie mogłem kupić, bo było OK. A więc to było wyrafinowana metoda kupić, zrobić zlecenie kupna na taką spółkę, gdzie była szansa, że Ok, zamieni się w redukcję co najwyżej sprzedaży, jakąś tam procentowa, a więc chociaż ułamek dostanę. Teraz można się z tego śmiać i ja oczywiście z rozrzewnieniem sobie przypominam, ale taka to była rzecz, bo oczywiście celowo powiedziałem, żeby kupić, w tamtym czasie nie rozważało się sprzedaży akcji w ogóle.
Michał: Tylko się kupowało.
Jarek: Tylko się kupowało, więc to jest odpowiedź na pierwszą część pytania. Natomiast z tym pozyskiwaniem informacji oczywiście, tak jak wspomniany Parkiet i taki dziś folklor dla większości, czyli sale biur maklerskich, sale dogrywek, jak te dogrywki się pojawiły i tam zawsze, czy to samozwańczy guru, lider inwestorów, któremu się coś udało, albo naprawdę był dobry i później przez dobre kilka miesięcy był wyrocznią. I te dyskusje, przypominam, że to jest też trochę czas jakiejś prywatyzacji, MFI, świadectwa udziałowe, a więc już byli tacy insiderzy, którzy jeździli pod te bramy tych firm prywartyzowanych i mieli informacje z pierwszej ręki skupując te akcje. Śmieszna strategia. Natomiast wtedy rynek oczywiście tego pierwszego poważnego załamania...
Michał: Zacząłeś inwestować w 93, czyli załapałeś się na pierwszą wielką hossę, której skala jest nie do powtórzenia nidzie. Nie wiem, czy teraz bieżące wzrosty na bitcoinie nie wiem, czy są porównywalne.
Jarek: Tak, to jest [niezrozumiałe 00:08:43]
Michał: To są takie. Tylko, że wtedy szybko rosło, tak jak Merkator w zeszłym roku.
Jarek: I później równie dobrze spektakularnie jednak życie pokazuje, że nawet przy tak dużych dysproporcjach i przy tak dużej euforii, gdzie człowiek myślał, że to tylko, szczerze powiedziawszy, zastanawiałem się, po dwóch czy trzech miesiącach swojego inwestowania robiłem sobie projekcje, jeszcze wtedy nie w Excelu, bo chyba nawet nie miałem komputera, jak ten kapitał będzie mi rósł, ile ja będę miał po miesiącu, po kwartale, bo przyjmowałem stopę zwrotu z ostatnich dwóch miesięcy, a ona była miesięcznie na poziomie 50, 70 procent, to ostrożnościowo przyjąłem 40 procent i tak uważałem, że po studiach to ja już nie będę musiał pracować.
Michał: Po co w ogóle te studia, nie ma sensu się wybierać.
Jarek: Ale rzeczywistość początku roku 1994 pokazała, że giełda to jednak jest nie pociąg tylko w jedną stronę.
Michał: Dobrze, powspominajmy taką rzecz. Teraz jako stowarzyszenie inwestorów indywidualnych robimy coś takiego jak indeks nastrojów inwestorów, patrzymy w jakich nastrojach są ci inwestorzy. Wiadomo, to są wszystko metody takie statystyczne, gdzieś internetowe i tak dalej, a tak w ramach takich opowieści trochę romantycznych, jak kiedyś badało się nastrój inwestorów, to pamiętam, że w tym CDM-ie, o którym wspomniałeś, składało się zlecenia ręcznie i karteczki.
Jarek: Formularze w dwóch kolorach.
Michał: I kupno miało jeden kolor, a sprzedaż miały drugi kolor i można było badać na Sali patrząc, czego jest więcej, różowych czy niebieskich.
Jarek: Tak, różowe i niebieskie. Różowe to było kupno, a sprzedaż była niebieska. I faktycznie przy tak tłumnych [niezrozumiałe 00:10:28] to oddawało co do zasady przez długi czas naprawdę charakter i to, jakie są emocje, jaki jest sentyment. Co prawda to też dla mnie było poniekąd zgubne w tym sądny dniu kiedy jednak giełda się załamała.
Michał: Słynny 8 marca 1994 roku.
Jarek: Jednak psychologia, czego dziś tak nie doświadczamy, bo siedzimy za komputerem, oczywiście czytamy sobie, co tam Twitter mówi, co poszczególni specjaliści i analitycy. Natomiast ja pamiętam, jak stałem w tej kolejce, to już tak galopowało, że gdzieś tam wyczytałem w pierwszej jakieś broszurce, że chyba jeszcze nie książce, że trzeba się pocieszyć też tymi zyskami, a nie tylko się napędzać, że ile ja tu mam papierów zapisane. I nie dlatego, że byłem tak fantastycznym inwestorem, który wyczuł ten moment, ale po prostu chociaż część chciałem sprzedać, więc ustawiłem się. Wziąłem chyba po raz pierwszy w swoim życiu niebieskie formularze, bo one były wystawione i wystawiłem tą sprzedaż. Chyba większość z tego portfela, jedną czwartą każdej z pozycji. Stanąłem w kolejce do złożenia zlecenia, byłem może gdzieś nasty, ale przed sobą widziałem, jak wymachują, jak rolują w rękach ci przede mną. Cały czas tylko różowe, to mówię, chyba jestem jakimś naiwniakiem, coś nie tak i pamiętam, że trzy razu przepisywałem to zlecenie w czasie tej kolejki, bo pierwotnie wystawiłem limity ceny takie, jakie były na poprzedniej sesji, ale później w euforii tego różowego koloru [niezrozumiałe 00:12:14] podwyższałem o 2 procent. Jak doszedłem i dałem pracownikowi biura maklerskiego, to już limity miałem plus 8 względem poprzedniej sesji. To dużo nie zmieniło, bo wtedy było na kolejną sesję OS chyba z góry na dół, ofert sprzedaży.
Michał: Nietransakcyjne.
Jarek: Nietransakcyjne ceny, ale po prostu śmieję się, bo gdyby jednak było tak, żebym tą potrzebę zrealizowania tych zysków miał o jeden dzień prędzej i dałbym te jednak, podciągnąłbym, ta psychologa tłumu by zadziałała, to byłbym bardzo sfrustrowany. Ale to tylko pokazuje, że już wtedy doświadczyłem bardzo szybko tego, że takie społecznościowe inwestowanie, naśladowanie portfeli, ono nie zawsze przynosi efekt.
Michał: Tak. Dobrze, właśnie drodzy słuchacze, tak mniej więcej to wyglądało. To troszeczkę takie porównanie, że teraz stawiamy wieżowce ze szkła i żelaza, a przedtem trzeba było ręcznie drewnianą chatę strugać i to troszeczkę jest takie porównanie. Jakbyś miał Jarek powiedzieć, według ciebie najważniejsze wydarzenia tych pierwszych 10 lat, co to się takiego naprawę na giełdzie stało, że jest pamiętane do dzisiaj?
Jarek: Myślę, że ta symboliczna prywatyzacja Banku Śląskiego i to, jak się stało w kolejkach, w nocy się zapisywało i ta redukcja, ona chyba obudziła, to że ona się skończyła wieloma kontrowersjami, bo tam też nie wszyscy mogli zarejestrować te akcje, nie można było sprzedać, to też się tylko patrzyło, jak ten pociąg, mówiąc kolokwialnie, odjeżdża podczas tego pierwszego notowania. Natomiast, już tam nie pamiętam, co do tysiąca, ale to było ponad 800 tysięcy zapisów i to już odbiło się, to się czuło w społeczeństwie, bo już na urodzinach u wujka i tak dalej, to już były tematy giełdowe. Tak to byłem jakimś tam odmieńcem, który się zainteresował, bo gdzieś w szkole mu w ramach jakichś dodatkowych jednych zajęć przyszła pani, która w Stanach miała doświadczenie, ona tutaj była podekscytowana, że u nas też ruszyło, że ona zrobiła już kurs maklerski i to mnie na tyle zaintrygowało, ale to był po prostu folklor, można powiedzieć. Natomiast po tym jak rodziny zaczęły się zapisywać i wymieniać w tych kolejkach i jak zadziałały na wyobraźnie nawet papierowe, że 13,5 raza można było zarobić inwestując ten swój kapitał, to wydaje mi się, że to już trafiło tak naprawdę pod strzechy do ogólnej wyobraźni Polaków, że jest coś takiego jak giełda i część zaczęła się profesjonalnie tym zajmować. To wydaje mi się, że taki przełom był. My potrzebowaliśmy, my z niebytu nagle się pojawiliśmy i to była, że tak powiem, zabawa dla wybranych. Tych, którzy coś słyszeli, którzy mieli rodzinę za granicą, albo dziadka, który jeszcze pamiętał, że przed wojną było coś takiego jak giełda. Była potrzeba tej popularyzacji. Oczywiście można było to popularyzować to poprzez różne wydawanie książek, broszurek, sympozja, konferencje, co my jako [niezrozumiałe 00:15:28] zaczęliśmy też bardzo szybko robić, jako młodzi ludzie. Natomiast sami wiemy, że coś, co przerobisz w praktyce, co zadziała na wyobraźnię, coś namacalnego, spowodowało, że Polacy się otworzyli i wtedy obrazek kogoś, że ja zacząłem pytać w kiosku o Parkiet, u siebie, nie w wielkiej aglomeracji akademickiej, to bardzo często ktoś, że nie prowadzimy wydawnictw o budowlance i tak dalej. To już wtedy średnio rozgarnięty kioskarz powiedział nie, nie, były dwa, o 7.30 obydwa sprzedałem. Także to odczułem na własnej skórze, że po prostu nowy rozdział się otworzył po tych paru latach od zafunkcjonowania giełd.
Michał: Tak, ja bym tutaj wymienił może tak hurtem czego oczywiście najbardziej spektakularnym przykładem jest ta oferta, ten debiut Banku Śląskiego, że jakby to była ta era wielkich prywatyzacji, że wiadomo, że był Bank Śląski, tam później był ten krach, więc on na kilka lat zamroził nam cały rynek, ale przypomnijmy, że końcówka lat 90-tych to są choćby takie debiuty jak KGHM. To miało ogromne znaczenie. Dla rynku wtedy już pojawiły się te znane marki jak PKO BP.
Jarek: Telekomunikacja Polska.
Michał: Oczywiście, Telekomunikacja Polska, słynna TP S.A.
Jarek: Polifarby, Cieszyn.
Michał: Jeszcze takie z humorystycznych historyjek przy okazji tego Banku Śląskiego, bo on tam zadebiutował razy 13, pamiętamy dobrze.
Jarek: 13,5.
Michał: Jakoś tak, że to był taki spektakularny debiut i przebitka na debiucie była ogromna, to wiadomo, tam ta słynna historia, nie wszyscy mogli sprzedać, bo to nie było tak jak dzisiaj, że [niezrozumiałe 00:17:10] jakieś tam dokumenty musiały z biur do biur przepływać i tak dalej. Do dzisiaj pamiętam jak poseł Pęk z mównicy sejmowej grzmiał, że to skandal, że za bezcen rozsprzedaje się majątek państwowy, bo skoro coś jest warte razy 13, a przed chwilą było warte, to to jest niemożliwe i to do komisji sejmowej się jakiejś nadaje. I pamiętam, że z kolei premier Pawlak tłumaczył mu też z mównicy sejmowej, że panie pośle, musi pan zrozumieć, że jak na targu jest jedna marchewka, kilogram marchewki, a ludzie chcą kupić, jest popyt na 100 kilogramów marchewek, to cena będzie rosła. To z takich humorytyczych wstawek. Ale też już wracając, to też jakby, że to jest to gigantyczne zainteresowanie inwestorów indywidualnych, którzy wybudowali polski rynek. Po tym takim trochę niebycie, [niezrozumiałe 00:17:58] zmarnowanych latach, po tym takim krachu w 94, od roku, powiedziałbym, 96, 97, rynek znormalniał. Te wykresy giełdowe zaczęły przypominać takie dzisiejsze wykresy giełdowe, gdzie jakaś analiza techniczna zaczęła wchodzić w grę, bo to tego czasu wszystko albo rosło na okejach, albo spadało na oesach.
Jarek: Masz rację, to już nie chodzi o to, żebyśmy my jakby sami [niezrozumiałe 00;18:26] swoje środowisko. Natomiast to trzeba powiedzieć, bo patrzy się cały czas na ten udział w obrotach i ten historyczny, gdzie to było statystycznie jedna trzecia.
Michał: Wtedy było więcej.
Jarek: Nawet więcej.
Michał: Później znormalniało.
Jarek: Ale przez długi czas jedna trzecia, to to są historyczne takie wskazania, ale też porównując z innymi rynkami rozwiniętymi, może, ja nie mówię, że tylko ten jeden czynnik był, ale to, że to tak trafiło do Polaków i okazaliśmy się tacy przedsiębiorczy i otwarci na nowe, jakim była giełda, spowodowało, że tu w regionie zostaliśmy liderem i de facto, oczywiście ktoś może odnosić się, że [niezrozumiałe 00:19:09] miała jakieś tam wady i tak dalej. Natomiast wydaje mi się, że ten czynnik jest nie do przecenienia, że Polacy tak gremialnie wtedy odpowiedzieli i tak jak słusznie tu zauważyłeś, myślę, że stwierdzenie, że fundamenty pod to, pod dzisiejszą giełdę, najmocniejsze położyli inwestorzy indywidualni nie jest ani trochę przesadzonym stwierdzeniem.
Michał: Dokładnie. To ogromne zainteresowanie inwestorów indywidualnych w tych początkowych latach spowodowało to, że później w tych latach 96, 97 i tak dalej, inwestorzy instytucjonalni pojawili się, ta giełda znormalniała. Ale ten początek to my, to sobie trzeba wprost powiedzieć.
Jarek: Tak jak ekosystem, jak nie będzie małych rybek, planktonu i tak dalej, nie ma możliwości, żeby zafunkcjonowały rekiny w tych wodach, morzach i oceanach.
Michał: Powiedzmy jeszcze o jednej rzeczy tak w ramach tego wspominania, w ogóle słuchacze dajcie znać gdzieś w mediach społecznościowych, jakichś komentarzach, jak wy wspominacie te pierwsze lata. Czy sprzedaliście państwowe świadectwa udziałowe w kantorze, czy tudzież na giełdzie udało wam się sprzedać.
Jarek: Czy może byliście wśród tych, którzy tak jak ja na przykład, ja nie mówię, bo nie miałem swojego mieszkania, ale pamiętam wielu takich inwestorów, którzy po tym jak weszli w takiej mocnej fazie wznoszącej, po dwóch czy trzech miesiącach, kiedy średnia stopa zwrotu miesięcznie była na poziomie kilkudziesięciu procent, a jak ktoś był bardzo dobry i dobrze trafił, sto, to działało na wyobraźnię, szanowni słuchacze. Mnóstwo było takich pomysłów, to ja sprzedam mieszkanie i samochód, bo przecież tutaj u kuzyna pół roku jakoś prześpię, a po pół roku kupię sobie trzy razy większe mieszkanie i jeszcze będzie na cztery samochody i studia dla dzieci, a więc ciekawy jestem, czy wśród naszych słuchaczy są tacy, którzy mieli takie pokusy, a może nawet okazało się, że taki przykładowy scenariusz wdrożyli w życie i wygrali na nim.
Michał: Znam też takie historie niestety, że ktoś tam opowiadał w tamtych latach, że po 94 roku tak mówił, że w dwa tygodnie dobry samochód mi odjechał, bo były takie spadki. Czasami na konferencję Wall Street przyjeżdżają tacy inwestorzy, którzy wspominają tamte czasy, więc oczywiście te osoby się jeszcze spotyka. Oczywiście bardzo fajnie powspominać. Teraz tak, dwa słowa, oczywiście nagraliśmy takie wspominki, powiedziałbym starych dinozaurów, którzy wspominają tamte romantyczne lata, ale tu chcielibyśmy właśnie zachęcić młode osoby, żeby popatrzyły jaki ogromny skok został wykonany dzięki technologii, dzięki internetowi, dostępowi do informacji, jak szybkie są teraz rynki, jak płynne i tak dalej i jak to poszło do przodu. Jestem ciekaw jaki skok wykonamy przez kolejne 30 lat. Aż trudno mi sobie wyobrazić w co i jak będziemy inwestowali. To jest jakby jedna rzecz, a druga rzecz, wiem, że teraz w piątek giełda będzie świętować.
Jarek: Celebruje. I może tam zachęcamy, objęliśmy patronatem, bo to uważamy, że 30 lat od pierwszej sesji to nie jest święto samej giełdy, jako instytucji, czy budynku, tylko nas wszystkich w tej roli inwestora indywidualnego i to, co Michał tutaj wspomniał, co przed nami? Bo oczywiście wspominki są zawsze niezmiernie miłe, ale chyba każdego inwestora interesuje to, co dziś i to, co jutro, żeby móc na tym zarobić, mówiąc wprost. Nie wiem, czy państwo znajdziecie odpowiedź na takie pytania, ale na pewno o przyszłość, o wyzwania, zachęcamy na tą konferencję, której jesteśmy też patronem medialnym i jak najbardziej warto. Ona jest otwarta, dostępna.
Michał: Fajna konferencja, tutaj zachęcamy. Strona jest 30latGPW.pl. Widzę, że wśród zaproszonych gości jest między innymi pan prezes Wiesław Rozłucki, pierwszy historyczny prezes giełdy papierów wartościowych. Jest widzę pani prezes Pustoła, jeden z pierwszych prezesów KDPW. Oczywiście są bieżące władze giełdy i mnóstwo osób, tak patrzę, które odcisnęły swoje piętno a historii polskiego rynku kapitałowego. My też tam będziemy, my też będziemy świętowali i będziemy relację z tego wydarzenia prowadzić. Zapraszamy. Dziękuję serdecznie, to był podcast Echa Rynku. Ja nazywam się Michał Masłowski, dzisiaj razem ze mną nagrywał...
Jarek: Jarek Dominiak, dziękuję.
Michał: Do usłyszenia następnym razem.