„Chciwość” to bardzo dobry film, który ma kilka wręcz genialnych przebłysków. Oczywiście to raczej pozycja dla osób zainteresowanych rynkami finansowymi, ale i osoby niezwiązane z tym tematem znajdą coś dla siebie. O ile spełnią pewien prosty warunek.
Film dostępny jest za darmo na platformie YouTube. Szczegóły poniżej.
Thriller finansowy to gatunek filmowy, który ma niewielu przedstawicieli i nie rozbudza emocji szerokich mas. Przy dramacie sądowym, reprezentowanym przez liczne perły kina, takie jak „Dwunastu gniewnych ludzi” czy „Lęk pierwotny”, oraz mocno stojącym na nogach popularnych seriali prawniczych, gatunek finansowego dreszczowca wygląda jak – nomen omen – ubogi krewny. Nie znaczy to, że w tej niszy nie ma produkcji wartych uwagi.
Zdematerializowane zło
Jednym z najlepszych przedstawicieli finansowego thrillera jest film „Margin Call”, którego polski tytuł to „Chciwość”. Tłumaczenie nie jest dokładne – w rzeczywistości „margin call” to wezwanie ze strony brokera, aby inwestor uzupełnił kapitał, jednak fraza ta nie ma równie zgrabnego odpowiednika w języku polskim.
Akcja produkcji powstałej w 2011 r. rozgrywa się u progu kryzysu subprime z 2008 r. W filmie nie padają żadne nazwy ani odniesienia do prawdziwych osób, co nie przeszkadza w oddaniu atmosfery tamtych dni. Opis dostępny na portalu Filmweb, gdzie film zebrał relatywnie wysoką ocenę (6,8/10 przy ponad 44 tys. ocen) dość dobrze oddaje oś fabularną filmu.
„Analityk pracujący na Wall Street odkrywa dane, które mogą pogrążyć nie tylko jego firmę, ale i globalną gospodarkę”.
Od pnia historii wyrasta jednak całe mnóstwo gałęzi, co jest efektem zarówno pracy scenarzystów, jak i aktorów. Najsławniejszej trójce, którą tworzą Jeremy Irons, Demi Moore, Kevin Spacey, kroku dotrzymują aktorzy, których większość z nas widziała w innych filmach czy serialach, ale niekoniecznie potrafi wymienić z nazwiska („o, ten grał w tym…” pojawi się w głowie przynajmniej kilkukrotnie).
„Chciwość” to film wyjątkowy nie tylko pod względem tematyki, ale także konstrukcji. Nie ma tu głównego bohatera, który stawia czoła przeciwnościom losu, nie ma też jasno określonego przeciwnika. Na tle podbijających kina w ostatniej dekadzie arcyprostych filmów o superbohaterach, „Chciwość” wygląda jak opowieść z innej planety. To samo oczywiście tyczy się podpunktów takich, jak kostiumy czy scenografia – formalne stroje oraz korytarze, gabinety i otwarte przestrzenie biurowe pełne terminali Bloomberga. Poza pewnymi momentami, nie ma na czym oka zawiesić, ale mimo to akcja wciąga. Można powiedzieć, że budowanie napięcia w „Chciwości” jest równie zdematerializowane, jak papiery wartościowe, którymi obracają bohaterowie.
Film, w który warto zainwestować
„Margin Call” to film zdecydowanie inny od „Big Short” czy „Wilka z Wall Street”, co wcale nie znaczy, że gorszy. Nie znajdziemy tu ani humorystycznych momentów (jeśli już to podszyte gorzką wymową), ani też w miarę przystępnego (jak na kinowy film) wytłumaczenia finansowych mechanizmów opisywanych w filmie. Owszem, w jednej czy dwóch scenach pojawi się wypowiedź na temat MBS/CDO, jednak osoba, która nie miała z finansami do czynienia, może nie uważać ich za w pełni jasne. Dla porównania jednak, we wspomnianym „Big Short” toksyczne aktywa wyjaśnione są np. na przykładzie zepsutych ryb czy klocków do gry w Jengę.
Jeśli więc „Chciwość” oglądać będziesz z kimś, kto zna ogólnej zasady funkcjonowania omawianych instrumentów finansowych (nie, nie musi mieć doktoratu z finansów, z resztą film pokaże, że także w branży finansowej nie bywa to potrzebne), to zadbaj, aby tę wiedzę przyswoiła. Poza scenami z „Big Short” (do znalezienia na YouTube), posiłkować można się innymi materiałami, w tym nagraniem dziennikarza RMF FM Krzysztofa Berendy, który swój materiał nagrał w 10 rocznicę upadku Lehman Brothers.
🟢 Zobacz też: Madoff: Potwór z Wall Street. Netflix przybliża piramidę finansową wszech czasów [Recenzja]
Po tej „inwestycji” w dodatkowe objaśnienie, którego potrzebę uważam za jeden z niewielu minusów filmu, każdy widz będzie mógł w pełni zanurzyć się w „Chciwości”. Film zrewanżuje się wieloma zapadającymi w pamięć cytatami, moim zdaniem podobnej wagi co „Chciwość jest dobra” z „Wall Street” Olivera Stone’a (aczkolwiek oczywiście mniej znanymi w szerszej popkulturze) oraz zakończeniem, które można omawiać i interpretować na wielu płaszczyznach.
Podsumowując, „Chciwość” obejrzeć warto, nie tylko gdy finansowe media grzmią o kolejnym (potencjalnym) kryzysie. Uniwersalne wnioski przydadzą się jak nie teraz, to przy okazji następnego krachu. W końcu i tak kiedyś do niego dojdzie.
„Chciwość” (ang. Margin Call), reż. J.C. Chandor, 2011 r.
Ocena: 9/10
🟢🟢🟢🟢🟢🟢🟢🟢🟢⚪
Gdzie zobaczyć film „Chciwość” (ang. Margin Call)?
Film w wersji z polskim lektorem dostępny jest na kanale alefilmy w serwisie YouTube. Uruchomiony w 2021 r. kanał ten tworzony jest we współpracy z Monolith Films – jednym z największych polskich dystrybutorów filmowych. Na kanale dostępne są też inne filmy.
Według danych zebranych przez Filmweb.pl, film można także odpłatnie wypożyczyć na platformach Canal+ oraz Cineman.
Komentuje Michał Masłowski, wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych
Film, który warto obejrzeć wielokrotnie
„Chciwość”/„Margin Call” to świetny film dla fanów thrillerów finansowych, Oczywiście nie trzeba być znawcą historii z 2008 roku i wiedzieć jak upadał Lehman Brothers, żeby oglądać ten film, choć znajomość tych wydarzeń z pewnością pomaga. Specjaliści od finansów obejrzą ten film zupełnie inaczej, wychwycą każdy szczegół, będą wiedzieli co to jest MBS i dlaczego poranna wyprzedaż tych instrumentów (ang. firesale) faktycznie zniszczyła wówczas amerykański rynek finansowy na wiele lat.
Jestem przekonany, że takie narady w środku nocy i procesy decyzyjne, jakie zostały przedstawione w „Margin Call”, faktycznie miały miejsce ponad dekadę temu, podczas jednego z największych kryzysów finansowych w historii ludzkości. Jedyne co, to domyślam się, że ich przebieg mógł być jeszcze bardziej dramatyczny. W filmie wszyscy bohaterowie podczas krytycznej narady w środku nocy siedzą w nienagannie wyprasowanych garniturach i w zaciśniętych krawatach. Podejrzewam, że mogło to wyglądać nieco bardziej przyziemnie, zdecydowanie bardziej ludzko, a przez to jeszcze bardziej dramatycznie.
„Margin Call” to film, który warto obejrzeć wielokrotnie, gdyż za każdym razem można odkryć dodatkowe smaczki. Ja takowe odkrywam, nawet teraz po latach, mimo że oglądałem ten film dziesiątki razy. Dramaturgia wydarzeń, mimo tego, że wydaje się, że akcja toczy się dosyć powoli, jest ogromna. Zapadają przecież decyzje warte miliony, a nawet miliardy dolarów, ludzie masowo tracą pracę, a przez to światowa gospodarka pogrąża się w zapaści na długie lata.
Zdradzając trochę fabułę, to jedna z takich fantastycznych scen, którą zrozumiałem dopiero po latach, to scena, w której John Tuld, big-boss wielkiego banku inwestycyjnego, grany przez Jeremy’ego Ironsa (genialna rola), tuż po krytycznych wydarzeniach początkujących wielki krach na Wall Street, spokojnie siedzi w restauracji na szczycie wieżowca ze szkła i żelaza i jak gdyby nigdy nic je lunch, popijając czerwone wino. Ma w tle widok na cały Manhattan, który właśnie tonie w finansowej przepaści, do której on bezpośrednio przyłożył rękę. Cały rynek finansowy, całe wielkie Wall Street które widać za oknem, cały świat leży u jego stóp, bankrutuje, a prości ludzie przeżywają wielkie dramaty. Tymczasem on zajada najdroższego steka w tej restauracji, popijając najdroższe wino. Wie przy tym, że on nie ucierpi, pracę straci cała rzesza ludzi w Stanach Zjednoczonych i na świecie, ale on, podobnie jak inne grube ryby światowej finansjery, przeżyje ten kryzys tak jak przeżył wiele poprzednich, których daty wylicza w rozmowie z innym bohaterem. Jest to kwintesencja rynku finansowego zawarta w dosłownie jednej kilkuminutowej scenie. Dla niej jednej warto ten film obejrzeć. Jestem ciekawy ile jeszcze takich scen odkryję po kolejnym seansie „Margin Call”.
Jest to genialny film, zdecydowanie najlepszy ze wszystkich filmów biorących na warsztat różnego rodzaju finansowe historie z Wall Street. W mojej ocenie jest lepszy od „Big Short”, jest lepszy od „Wilka z Wall Street”, choć to trochę inny gatunek filmowy. Nawet słynny cytat Gordona Gekko „Greed is good” jeszcze lepiej brzmiałby w „Margin Call” niż w oryginalnym „Wall Street” z Michaelem Douglasem. Jeszcze raz szczerze polecam, nie mogę wyjść z zachwytu jak wspaniałym filmem jest „Margin Call”.
🟢🤝 Razem możemy więcej. Dołącz do Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Sprawdź, co dla Ciebie przygotowaliśmy.
Dołącz do SII. Zobacz, co dla Ciebie mamy