Jeżeli ktokolwiek jest bliski „ukończenia gry w inwestowanie”, to jest to właśnie Warren Buffett. Na ostatnim etapie życia, miliarder rozdaje swój majątek na szczytne cele. Nie rozrzuca jednak pieniędzy na prawo i lewo. Buffett-filantrop przypomina Buffetta-inwestora.
Warren Buffett to jeden z największych inwestorów giełdowych w historii i basta. Dowody na potwierdzenie tej tezy można mnożyć, a póki Warren Buffett chodzi po tym świecie, z pewnością dostarczał będzie kolejnych. Mniej niż o inwestorskich sukcesach mówi się o drugiej stronie finansowego medalu, czyli o działalności charytatywnej Warrena Buffetta.
93. urodziny legendarnego inwestora (ur. 30.08.1930 r. w Omaha, w stanie Nebraska) to dobry moment, aby braki w tym obszarze nadrobić. Jeden z największych inwestorów w dziejach jest bowiem też jednym z największych darczyńców.
Rekordowy filantrop
Zacznijmy od inwestycyjnych fundamentów, czyli od wyceny, której poddamy samego Buffetta. Jako człowiek, który znaczną większość majątku ulokował w akcjach spółek publicznych, określenie stanu posiadania jest w przypadku Buffetta dalece bardziej precyzyjne aniżeli w odniesieniu do jego kolegów z listy najbogatszych (np. Bloomberg Billionaries – tu dygresja, na liście tej ze względów programowych nie figuruje… Michael Bloomberg). Rzecz jasna listy takie pomijają osoby, których rzeczywistego majątku wycenić nie sposób (np. Władimira Putina).
Według stanu na 29 sierpnia, Warren Buffett z majątkiem wycenianym na 119 mld dolarów znajduje się na szóstym miejscu listy najbogatszych. Wyżej od niego plasują się jedynie Elon Musk (222 mld), Bernard Arnault (185 mld), Jeff Bezos (157 mld), Larry Ellison (130 mld) oraz Bill Gates (127 mld). Ten ostatni odegrał istotną rolę dla miejsca Buffetta w rankingu, chociaż Berkshire Hathaway nigdy nie zainwestowała w Microsoft.
Blisko 120 mld dolarów to czterokrotnie (!) więcej niż wynosił stan posiadania Buffetta 20 lat temu. Jednocześnie, od wielu lat słynny inwestor sukcesywnie pozbywa się majątku. Czary? Nie, wzrosty na amerykańskim rynku akcji, które windują wycenę Berkshire Hathaway, a w zasadzie akcji spółek, w które inwestuje wehikuł Buffetta.
Jak wynika z listy „Największych Darczyńców Ameryki” opracowywanej przez magazyn „Forbes”, według stanu na 2022 r. Warren Buffett zajmuje niekwestionowane pierwsze miejsce z wynikiem 46,1 mld dolarów przeznaczonych do tej pory na cele charytatywne. Na drugim miejsc są Bill i Melinda Gates (33 mld), na trzecim George Soros (18,1 mld), na czwartym Michael Bloomberg (12,7 mld), a na piątym MacKenzie Scott, była żona Jeffa Bezosa (8,61 mld). Poza tymi dobrze znanymi nazwiskami, warto jeszcze wspomnieć o miejscu szóstym – znajduje się na nim Charles Feeney, który fortunę zbił na sklepach wolnocłowych. Feeney w ciągu życia rozdał 8 mld dolarów, zachowując sobie… zaledwie 2 miliony, na potrzeby własne i emeryturę swojej żony.
Wróćmy jednak do Buffetta, który ze znanym sobie zamiłowaniem do wyliczeń, w ostatnim komunikacie informującym o dokonanych wpłatach charytatywnych (kolejnych kilka miliardów, łącznie już ponad 50 mld USD, podzielił się kilkoma spostrzeżeniami, podobnymi do tych, które rokrocznie zamieszcza w słynnych listach do inwestorów.
Z komunikatu Berkshire Hathaway z 21 czerwca 2023 r. Warren Buffett o wpłatach na cele charytatywne
Matematyka wieloletnich zobowiązań charytatywnych jest ciekawa. Gdy w 2006 r. zacząłem regularne wpłaty na rzecz fundacji, posiadałem 474 998 akcji Berkshire Hathaway klasy A wartych ok. 43 mld dolarów i akcje te odpowiadały ponad 98% mojej wartości netto. Przed dokonaniem donacji, przekonwertowałem akcje A na B (akcje A i B różnią się wartością nominalną oraz liczbą głosów na walnym zgromadzeniu – przyp.red.).
Przez kolejnych 17 lat, nie kupowałem ani nie sprzedawałem akcji Berkshire klasy A lub B ani nawet nie miałem takiego zamiaru. Fundacje charytatywne otrzymały akcje Berkshire B, które w momencie przekazania warte były ok. 50 mld dolarów, znacznie więcej niż wynosił cały mój majątek w 2006 r. Nie mam długów, a moje pozostałe akcje klasy A są warte ok. 112 mld dolarów, ponad 99% mojej wartości netto.
Nic nadzwyczajnego w Berkshire Hathaway się nie wydarzyło: wiele długoterminowych, prostych i ogólnie dobrych decyzji, „amerykański wiatr w plecy” oraz procent składany odpowiadają za wartość mojego majątku. |
W 2006 r. Buffett był, wraz z Billem i Melindą Gatesami (wówczas jeszcze małżeństwem), współtwórcą inicjatywy Giving Pledge, w ramach której miliarderzy zobowiązują się do przekazania części (czasami całkiem sporem) swojego majątku na cele charytatywne.
– Inicjatywa Giving Pledge to prosty koncept: otwarte zaproszenie dla miliarderów – lub tych, którzy zostaliby miliarderami, gdyby nie ich działalność charytatywna – do publicznego ogłoszenia przeznaczenia większości swojego majątku na cele dobroczynne, w czasie życia lub po śmierci. Inspiracją jest przykład dawany przez miliony ludzi o różnych poziomach dochodu, którzy hojnie – a często także z dużym poświęceniem osobistym – łożą na to, aby uczynić świat lepszym – czytamy na stronie inicjatywy.
Trudno nie odnieść wrażenia, że nawet w działalności charytatywnej „Buffett pozostaje Buffettem”, a więc reprezentuje cechy, które wyróżniają go na tle innych inwestorów. Przykład? Choćby to, że zaczął wcześnie – przelewy na rzecz fundacji charytatywnych zaczął już w 2006 r., na długo przed innymi uczestnikami inicjatywy. Jako ktoś, kto pierwsze akcje kupił w wieku 11 lat, a na poważnie działa na Wall Street od lat 50., 93-letni Buffett potwierdził, że warto zaczynać wcześnie.
🟢 Zobacz też: List Warrena Buffetta do akcjonariuszy Berkshire Hathaway. „Chwasty więdną, gdy kwiaty kwitną”
„Wyrocznia z Omaha” wspiera regularnie pięć fundacji: Fundację Billa i Melindy Gatesów, Fundację Susan Thompson Buffett (od imienia pierwszej żony miliardera, zmarłej w 2004 r.), Fundację Howarda G. Buffetta (stoi za nią syn miliardera Howard), NoVo Foundation (kolejny syn, Peter) oraz Sherwood Foundation (córka Susan Alice). Wszystko zatem pozostaje w kręgu przyjaciół i współpracowników, którzy oczywiście zatrudniają w swoich fundacjach pracowników odpowiedzialnych za właściwe dystrybuowanie pomocy. Jako inwestor, Warren Buffett wielką wagę przykłada do jakości zarządu spółek, w które inwestuje i wydaje się, że w działalności charytatywnej jest podobnie.
„Charytatywny stockpicking” przejawia się także w słowach listu Warrena Buffetta do Billa i Melindy Gatsów, który określa warunki przekazywania wpłat. Buffett wskazuje tam m.in. na to, że środki fundacji powinny być na bieżąco wydawane oraz wyraża nadzieję, że fundacja Gatesów będzie działać „głęboko, a nie szeroko”, ponieważ „zaangażowanie się w kilka ważnych, ale niedofinansowanych projektów charytatywnych, zapewnia największe prawdopodobieństwo osiągnięcia wyznaczonych celów”. Wypisz, wymaluj cashflow oraz mocna pozycja w wyspecjalizowanych obszarach rynku, a więc to, co Buffett ceni także u spółek.
Obok długoterminowych zobowiązań na rzecz wybranych fundacji, od czasu do czasu Buffett przekazuje nieco środków wybranym przez siebie inicjatywom – ostatnio niewskazana z nazwy organizacja dostała akcje Berkshire warte 27 mln dolarów. Dodatkowo, legendarny inwestor w pewien sposób monetyzuje estymę, jaką darzą go inni bogaci ludzie, zwłaszcza pracujący w branży finansowej. Każdego roku media rozpisują się o licytacji, w ramach której można wygrać kilkugodzinny lunch z Buffettem. Środki oczywiście przekazywane są na szczytne cele. W ubiegłym roku anonimowy darczyńca zapłacił rekordowe 19 mln dolarów. Łącznie od 2000 r. Buffett „zgromadził” w ten sposób ponad 50 mln dolarów na rzecz fundacji Glide.
Charytatywny koniec gry
Warren Buffett zostanie zapamiętany przez historię jako jeden z największych inwestorów w historii. Warto, aby do wizerunku, który poznawać będą osoby, które zaczną inwestować na długo po jego śmierci, trafiła też jego postawa wobec zgromadzonego majątku. Mówiąc wprost – Buffett mógłby przykryć czapką wielu oligarchów, szejków i innych nowobogackich, którzy epatują swoim majątkiem i wydają na własne potrzeby w zasadzie więcej niż są w stanie skonsumować (trudno mieszkać w 10 domach jednocześnie albo jednocześnie pływać 5 jachtami). Co istotne, do swoich pieniędzy doszedł w sposób legalny i uczciwy, przy okazji budując wartość dla akcjonariuszy swojej spółki.
Można pokusić się o tezę, że jeżeli ktokolwiek jest bliski „ukończenia gry w inwestowanie”, to jest to właśnie Buffett, który dodatkowo pozostawi po sobie dowód na to, że ostatnim etapem tej gry może być rozdanie znacznej części majątku – nie dookoła siebie, ale tym, którzy zrobią dobry użytek z tych pieniędzy. W dniu urodzin Warrena Buffetta wszystkim inwestorom życzę, by pod koniec życia mogli i chcieli sobie na to pozwolić.
Niech dobrym zakończeniem tego tekstu będzie treść listu Warrena Buffetta, w którym wykłada on swoją filozofię działalności dobroczynnej. Treść bez żadnych skrótów – kogoś, kto tyle daje, warto wysłuchać do końca.
Moje zobowiązanie filantropijne, Warren Buffett
W 2006 r. zobowiązałem się do stopniowego przekazywania wszystkich moich akcji Berkshire Hathaway fundacjom charytatywnym. Nie mógłbym być bardziej zadowolony z tej decyzji. Teraz Bill, Melinda Gates i ja prosimy setki bogatych Amerykanów, aby przekazali co najmniej 50% swojego majątku na cele charytatywne. Dlatego uważam za słuszne, że powtórzę swoje intencje i wyjaśnię, jaki tok myślenia za nimi stoi. Po pierwsze, moje zobowiązanie: ponad 99% mojego majątku zostanie przeznaczone na filantropię za mojego życia lub po śmierci. Mierząc w dolarach, to zaangażowanie jest duże. Jednak w sensie porównawczym, wiele osób każdego dnia daje innym więcej. Miliony ludzi, którzy regularnie wpłacają datki na rzecz kościołów, szkół i innych organizacji, rezygnują w ten sposób z wykorzystania funduszy, które w przeciwnym razie przyniosłyby korzyści ich własnym rodzinom. Dolary, które ci ludzie wrzucają na talerz lub przekazują United Way, oznaczają rezygnację z filmów, kolacji poza domem i innych osobistych przyjemności. Tymczasem moja rodzina i ja nie zrezygnujemy z niczego, czego potrzebujemy ani czego pragniemy, wypełniając to zobowiązanie na 99%. Co więcej, to zobowiązanie nie powoduje, że wnoszę wkład w najcenniejszy rodzaj aktywów, jakim jest czas. Wiele osób, w tym – co mogę powiedzieć z dumą – trójka moich dzieci, poświęca dużo swojego czasu i talentów, aby pomagać innym. Prezenty tego rodzaju często okazują się znacznie cenniejsze niż pieniądze. Dziecko borykające się z trudnościami, będąc zaopiekowane przez troskliwego mentora, otrzymuje prezent, którego wartość znacznie przekracza wartość czeku. Moja siostra Doris codziennie zapewnia znaczącą pomoc twarzą w twarz. Ja robię tego niewiele.
Jedyne, co mogę zrobić, to wziąć stos akcji Berkshire Hathaway — „czeki na żądanie”, które po przeliczeniu na gotówkę mogą wiązać się z ogromnymi środkami — i przeznaczyć je na rzecz innych, którzy w życiowej loterii nie wylosowali najlepiej. Do chwili obecnej rozdysponowano około 20% moich akcji (łącznie z akcjami podarowanymi przez moją zmarłą żonę, Susan Buffett). Będę nadal corocznie dystrybuować około 4% udziałów, które posiadam. Wszystkie moje akcje Berkshire zostaną przeznaczone na cele filantropijne najpóźniej w ciągu 10 lat od rozliczenia spadku po mnie. Nic nie zostanie przeznaczone na stałe darowizny; Chcę, żeby pieniądze zostały wydane na bieżące potrzeby.
To zobowiązanie nie wpłynie na mój styl życia, a także na życie moich dzieci. Otrzymali już znaczące sumy na własny użytek i w przyszłości otrzymają jeszcze więcej. Wiodą wygodne i produktywne życie. Ja zaś będę nadal żyć w sposób, który zapewni mi wszystko, czego mogę w życiu chcieć. Niektóre rzeczy materialne czynią moje życie przyjemniejszym; jednak nie o wszystkich tak można powiedzieć. Lubię mieć drogi prywatny samolot, ale posiadanie kilku domów byłoby ciężarem. Zbyt często ogromny zbiór rzeczy ostatecznie zawładnął swoim właścicielem. Cechą, którą najbardziej w życiu doceniam, poza zdrowiem, są ciekawi, różnorodni i długoletni przyjaciele. Moje bogactwo powstało dzięki kombinacji: życia w Ameryce, kilku szczęśliwych genów i procentu składanego. Zarówno moje dzieci, jak i ja wygraliśmy coś, co nazywam loterią jajnikową. (Na początek: prawdopodobieństwo, że moje narodziny w 1930 r. odbędą się w USA, wynosiło co najmniej 30 do 1. To, że jestem mężczyzną i jestem biały, również usunęło ogromne przeszkody, z którymi borykała się wówczas większość Amerykanów). Moje szczęście potęgowało życie w systemie gospodarki rynkowej, który czasami daje zniekształcone wyniki, choć ogólnie dobrze służy naszemu krajowi. Pracowałem w gospodarce, która nagradza medalem kogoś, kto ratuje życie innym na polu bitwy, nagradza listami z podziękowaniami od rodziców świetnego nauczyciela, ale kwotami sięgającymi miliardy nagradza tych, którzy potrafią wykryć błędną wycenę papierów wartościowych. Krótko mówiąc, podział długich słomek przez los jest niezwykle kapryśny. Reakcją mojej rodziny i mnie na nasze niezwykłe szczęście nie jest poczucie winy, ale raczej wdzięczność. Gdybyśmy wykorzystali na siebie więcej niż 1% moich zasobów, nie poprawiłoby się ani nasze szczęście, ani nasze samopoczucie. Natomiast pozostałe 99% może mieć ogromny wpływ na zdrowie i dobrostan innych. Ta rzeczywistość wyznacza oczywisty kurs dla mnie i mojej rodziny: zatrzymaj wszystko, czego możemy potrzebować, a resztę rozdaj społeczeństwu na jego potrzeby. Moje zobowiązanie skieruje nas na ten kurs. |