Czy czytacie prospekty emisyjne? A chociaż ich skróty? Jeżeli tak (mam nadzieję, że tak), to które fragmenty są według Was najważniejsze? Wydaje się, że najczęściej inwestorzy koncentrują swoją uwagę na twardych danych finansowych, czyli przychodach, kosztach i zyskach kupowanej spółki. Przeglądamy też opisy modelu biznesowego, zapoznajemy się z prognozami i założeniami do tych prognoz. Jest tak, prawda? Jak jest inaczej, to napiszcie w komentarzach co według Was jest absolutnie najważniejsze w prospekcie emisyjnym spółki.
A czy czytacie ryzyka towarzyszące inwestycji w daną spółkę? Ja przyznaję się ze wstydem, że zawsze jakoś przeskakuję nad fragmentami, które mam wrażenie są przez piszących prospekty, wstawiane z obowiązku, niejako automatycznie. Często jest tak, że do tego prospektu wpisuje się absolutnie wszystkie ryzyka, prześmiewczo na to spoglądając łącznie z możliwością uderzenia meteorytu i porwania przez UFO, żeby tylko zabezpieczyć się przed ewentualnymi pozwami ze strony inwestorów. Piszącym prospekt chodzi o to, żeby inwestor nie mógł później przyczepić się absolutnie do niczego w razie strat poniesionych w wyniku inwestycji w daną spółkę. Takie podejście, czyli wpisywanie do prospektu wszystkiego co trzeba i co nie trzeba powoduje właśnie, przynajmniej u mnie, odruch przerzucenia kartek przy tym jak dochodzę do opisu ryzyk. Jak życie pokazuje niesłusznie.
Oczekuj nieoczekiwanego (ang. expect unexpected) - to hasło stało się popularne wśród analityków rynku, po kryzysie z 2008 roku, za którego symboliczny początek uznaje się upadek banku Lehman Brothers. Po 2008 roku zaczęły się dziać rzeczy, które wcześniej wydawały się absolutnie nieprawdopodobne i gdyby ktoś w latach 2006-2007, kiedy światowa gospodarka pędziła do przodu bez opamiętania, zaprognozował np. bankructwo Grecji, mógłby zostać uznany za wariata. Za rzeczy ekstremalne, których od 2008 roku byliśmy świadkami, należy uznać choćby tempo i skalę spadków na światowych giełdach, skalę osłabienia złotego, czy też obniżenie ratingu Stanów Zjednoczonych, czy nieuchronnie zbliżające się bankructwo Grecji.
To co na skalę światową wydaje się szokiem, powtarza się w skali mikro dla wielu przedsiębiorstw. Ostatnimi czasy, nadspodziewanie często realizują się ryzyka, które jeszcze przed 2008 rokiem byłyby dla inwestorów (a także często dla samych spółek) nie do pomyślenia.
Jednym z najbardziej spektakularnych, bo dotyczący gigantycznej spółki, jest przykład KGHM-u i zapowiedziany podczas listopadowego expose Premiera podatek od kopalin. Nie potrafię powiedzieć, czy dla samej spółki, dla Zarządu KGHM-u było to zaskoczenie, ale z pewnością było to zaskoczenie dla inwestorów giełdowych, którzy panicznie tego dnia wyprzedawali KGHM. Po tym expose i po wprowadzeniu tego podatku może się okazać, że dająca od lat sowitą dywidendę miedziowa spółka może nie być już tak atrakcyjnym kąskiem dla inwestorów.
Innym przykładem realizacji mało prawdopodobnych ryzyk, a raczej przykładami, o których ostatnio jest głośno, jest niewypłacalność spółek, które emitują obligacje na rynku Catalyst. Do tej pory termin obligacja był raczej kojarzony z, nieporównywalnie do akcji, bezpieczną inwestycją. Przykłady spółek Anti, Krzeptle, czy Fojud pokazują, że ta stosunkowo bezpieczna, przynajmniej w świadomości inwestorów, lokata kapitału już taką nie jest.
Niezwykle głośnym przypadkiem realizacji negatywnego scenariusza jest kolejne bankructwo na rynku NewConnect. Przykład spółki Avtech pokazuje, że w zasadzie już niczego nie można być pewnym. Spółka oferowała akcje i potem debiutowała będąc już… na równi pochyłej ku bankructwu. Zasadniczo dopuszczam myśl, że spółka może zbankrutować np. w skutek błędnych założeń biznesowych, nieudolności w zarządzaniu, czy też na skutek dramatycznych zmian otoczenia rynkowego. Biznes ma prawo się nie udać i inwestorzy muszą się z tym liczyć - jest to oczywiście opisane w prospekcie emisyjnym, czy też w dokumencie informacyjnym. Jednakże w przypadku spółki Avtech wszystko wskazuje na to, że coś co do tej pory było uznawane za pewnik, czyli prawdziwość informacji zawartych w prospekcie emisyjnym czy w dokumencie informacyjnym najprawdopdobniej okazało się nieprawdą. Takiego ryzyka, nawet nie ma nigdzie zapisanego, ale jak życie pokazuje musimy być świadomi jego istnienia.
I w końcu ostatni przykład, trochę teoretyczny, bo spółka Nokaut ostatecznie nie zadebiutowała, ale warto go omówić, bo to kolejny przypadek realizacji ryzyka (na szczęście opisanego w prospekcie emisyjnym), który wydawał się wręcz nieprawdopodobny. Otóż Nokaut jest porównywarką cenową (taką jak Ceneo, Skąpiec, itp.), która jak się okazuje swój biznes opiera między innymi na tym, że jest bardzo wysoko w wynikach wyszukiwania w Google. Okazuje się, że ruch na stronie Nokaut.pl i innych serwisach z grupy, aż w 82% jest generowany przez wejścia z wyszukiwarek. W prospekcie emisyjnym wymieniono kilkadziesiąt różnych ryzyk związanych z inwestycją w akcje spółki Nokaut (standard, mniej niż kilkadziesiąt byłoby podejrzane), a wśród nich m.in.:
Ryzyko związane z istotną zmianą mechanizmów pozycjonowania i prezentacji witryn w wyszukiwarkach internetowych
Zadaniem wyszukiwarek internetowych jest pomoc konsumentom – użytkownikom Internetu w odnalezieniu przez nich poszukiwanych informacji, znajdujących się na stronach internetowych podmiotów plasujących swoje strony w wyszukiwarce. Aby zaprezentować internaucie najpełniejsze z możliwych wyniki wyszukiwania, funkcjonujące wyszukiwarki na bieżąco opracowują nowe mechanizmy i algorytmy selekcji, sortowania i prezentacji danych. Każda zmiana algorytmów powoduje zmianę hierarchii prezentowanych stron www, co ma niebagatelny wpływ na liczbę użytkowników odwiedzających poszczególne strony. Grupa Kapitałowa Grupy Nokaut S.A. szczególną wagę przykłada do optymalizowania tworzonych serwisów, aby były one właściwie pozycjonowane w wyszukiwarkach. Wynika to z faktu, że większość internautów rozpoczyna proces zakupowy właśnie od wyszukiwarek. Około 82% użytkowników odwiedzających serwisy Emitenta (dane Emitenta, stan na maj 2011 roku) wchodzi na nie ze stron wyszukiwarek internetowych. Nie można wykluczyć sytuacji, iż algorytmy serwisów wyszukiwawczych zmienią się w sposób, który spowoduje zmniejszenie się liczby użytkowników witryn Emitenta, co może spowodować zmniejszenie rentowności, bowiem będzie wymagało większych nakładów na promocję. Mimo nieznacznego prawdopodobieństwa nie można również wykluczyć sytuacji, iż z uwagi na błąd bądź awarię leżącą po stronie Emitenta bądź jego usługodawców dane porównywarki Emitenta zostaną całkowicie bądź w znacznym stopniu usunięte z wyników wyszukiwania, bądź też wyszukiwarka przestanie funkcjonować.
Mało prawdopodobne, prawda? Według mnie bardzo mało. Nie wiem, czy w ogóle zwróciłbym na to ryzyko uwagę, przeglądając prospekt emisyjny. A to błąd, bo to ryzyko właśnie się zrealizowało.
http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,11061933,Rzez_porownywarek.html
Google wyciął z wyników wyszukiwania wszystkie znane w Polsce porównywarki cenowe z Nokaut.pl włącznie. W dniu dzisiejszym nie wiadomo czy spółce uda się przywrócić Nokaut do wyników wyszukiwania Google. Nokaut ostatecznie nie zadebiutował, ale nie chciałbym być w skórze akcjonariuszy tej spółki, gdyby ta była jednak dzisiaj na Giełdzie.
Jaki jest wniosek z powyższych rozważań? Czytajmy wszystko, bierzmy pod uwagę wszystkie ryzyka, oczekujmy nieoczekiwanego, gdyż jak życie pokazuje najbardziej nieprawdopodobne scenariusze mają to do siebie, że zdarzają sie częściej niż wskazuje na to rachunek prawdopodobieństwa.
Dziękuję Piotrowi Biernackiemu z Euro RSCG Sensors za zwrócenie uwagi na przypadek spółki Nokaut.