W ostatnim czasie miałem okazję przeczytać artykuł dotyczący zwiększania się stanu posiadania przez nasze rodzime TFI (Puls Biznesu: „Wielki powrót do TFI”). W tym artykule, obok najważniejszej informacji o tym, że w lutym br. saldo sprzedaży w krajowych TFI wyniosło 1,7 mld zł, pojawiło się dosyć ciekawe sformułowanie:
„Cieszyć może przede wszystkim powrót zainteresowania funduszami akcyjnymi.”
Narzuca się pytanie: „Kogo może cieszyć?”. Z całą pewnością zadowoleni są zarządzający TFI. Ich aktywa rosną, a tym samym rosną opłaty, które pobierają. Przypominam wszystkim niezorientowanym, że opłaty za zarządzanie w funduszach są pobierane procentowo od wielkości zaangażowanych środków, niezależnie od osiągniętego wyniku. Fundusz może stracić pieniądze, a i tak pobierze należną mu opłatę. Biznes jest rewelacyjny, bo przynajmniej w krótkim okresie uniezależniony od efektów. W długim okresie tak łatwo uwolnić od wyników się nie da, gdyż klienci widząc wyniki będą wycofywać środki ze słabo zarządzanych funduszy. Są oczywiście chlubne wyjątki, które uzależniają choć część pobieranej opłaty od osiągniętych wyników (np. Opera TFI). Nawet jednak one sporą część opłat pobierają w formie stałej, niezależnej od wyniku.
Opłata za zarządzanie funduszem akcyjnym wynosi w polskich warunkach rynkowych około 4% wartości aktywów. Oznacza to, że jeszcze przed rozpoczęciem inwestycji godzimy się na zmniejszenie naszego wyniku, o około 4%. Nie jest też tajemnicą, że fundusze (skoncentrujmy się na tych akcyjnych) konstruują portfele mniej więcej podążające za głównymi indeksami giełdowymi. Pracują tam super specjaliści, a przynajmniej tak powinno być, których zadaniem jest być lepszym od indeksów giełdowych, np. WIG20. I oczywiście czasami tak jest. Ci specjaliści nadludzkim wysiłkiem czasami są lepsi od benchmarku…, a czasami nie. W ostatnim roku (stan na dzień 15 marca 2012) stopa zwrotu indeksu WIG20 to około -14%. Natomiast średnia stopa zwrotu polskich funduszy akcyjnych to… UWAGA: około -14% (źródło: Analizy Online). Czyli super specjalistom z TFI udało się przykryć dziurę wynikającą z pobieranych prowizji i wyrównać to co dawał nam indeks. I tu powstaje pytanie czy warto im za to płacić wspomniane 4%.... Moim zdaniem nie warto. Jeżeli już ktoś chce się równać z benchmarkiem to zawsze pozostaje mu ETF na WIG20 (też fundusz, ale o opłacie za zarządzanie wynoszącej 0,5% wartości inwestycji), który ma zadanie podążać za indeksem WIG20. Stopa zwrotu z ETF na WIG20 za ostatni rok to… -10% (pozytywny wpływ dywidendy).
I już na koniec powracając do tytułowej radości ze wzrostu posiadania funduszy akcyjnych zapytajmy: Kogo, oprócz samych TFI, cieszy wspomniany powrót zainteresowania funduszami akcyjnymi? Inwestorów? Raczej nie.