Przykład Facebooka jest realizacją wielkiego amerykańskiego snu. Kilku studentów i start-up, który przerodził się w lidera branży wartego ponad 100 mld USD. Popyt na akcję spółki przeszedł oczekiwania. Czy wróży to jednak kosmiczne zyski?
O ogromnym zainteresowaniu akcjami giganta wiadomo było już w czasie private placement. Początkowo cenę akcji szacowano na 28 - 35 USD. Popyt podbił cenę i finalnie zdecydowano, że akcje będą sprzedawane pomiędzy 34 a 38 USD. Spółka zadebiutowała po najwyższej możliwej cenie i już na początku sesji zyskiwał ponad 10%. Jednak w drugiej połowie dnia zyski kurczyły się i debiut zakończył się 0,6% nad kreską.
Czy imperium Zuckenberga warte jest swojej ceny? Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie ze względu na specyficzny i niejednoznaczny sposób wyceny spółek technologicznych. Firma ze specyficznym biało-niebieskim logiem jest zestawiana z takimi potęgami jak Google czy Yahoo. Sięgająca 950 milionów liczba użytkowników może robić wrażenie, ale pod względem wyników finansowych i możliwości generowania zysku wypada blado (1 mld USD zysku w 2011 roku). Korzystanie z serwisu z założenia jest bezpłatne i takie raczej pozostanie. Większość przychodów spółki generują reklamy związane bezpośrednio właśnie z ilością użytkowników. Co stanie się gdy odejdą?
Sukces w tej branży zależy od wiernych użytkowników, a przykład Myspace pokazuje jak łatwo zrazić do siebie audytorium. Konkurencja nie śpi: LinkedIn oraz Google+ rosną w siłę, a gdy Facebook straci miano hegemona jego kosmiczna wycena nie będzie nic warta co podkreślają analitycy.