Przedstawiciele działów relacji inwestorskich często zadają pytanie „Po co w ogóle dbać o relacje z inwestorami indywidualnymi?”. Nie od dzisiaj wiadomo, że utrzymywanie prawidłowych, systematycznych relacji z inwestorami indywidualnymi jest często czarną magią dla wielu spółek giełdowych.
Ci inwestorzy są dla spółki anonimowi, trudno do nich dotrzeć, w mniemaniu zarządów nie interesują się działalnością spółki, często „głosują nogami”, tj. dużo łatwiej niż duzi inwestorzy sprzedają swoje akcje. Z drugiej strony patrząc, jest wiele powodów, dla których warto dbać o dobre relacje inwestorskie z indywidualnymi. Na różnego rodzaju szkoleniach, podaje się między innymi takie argumenty:
- inwestorzy indywidualni często decydują o codziennej wycenie spółki,
- inwestorzy indywidualni zapewniają płynność na akcjach spółki,
- inwestorzy indywidualni w czasach ciężkich dla spółki mogą z nią zostać na dłużej, okazując zaufanie zarządowi, jak również mogą odpowiedzieć na apel zarządu i nie odpowiadać na wezwanie ogłoszone w ramach wrogiego przejęcia.
Ten ostatni argument, podczas różnego rodzaju szkoleń, zawsze wywoływał uśmiech politowania na twarzach przedstawicieli działów relacji inwestorskich. Bo po pierwsze trudno o przykłady, a po drugie inwestorzy indywidualni często jak mogą sprzedać drogo w jakimś wezwaniu to zazwyczaj sprzedają.
Aż w końcu, po wielu, wielu latach podawania tego argumentu trochę na sucho, trochę w próżni i teoretycznie, doczekaliśmy się pięknego przykładu z rynku polskiego. Oto podczas niedawnego wezwania Acronu na akcje Azotów Tarnów Minister Budzanowski wyraźnie stwierdził, że „ten kto odpowie na wezwanie będzie uczestniczył we wrogim przejęciu spółki”. W kolejnym zdaniu zaapelował do mniejszościowych akcjonariuszy spółki o nieodpowiadanie na to wezwanie.
Wezwanie Acronu mimo znacznego podwyższenia ceny w trakcie jego trwania zakończyło się niepowodzeniem. Czy to zasługa inwestorów indywidualnych? Pewnie w jakiejś części tak. Dobrze, że ktoś przy tej okazji dostrzegł rolę akcjonariuszy mniejszościowych i właśnie do nich skierował odezwę o niesprzedawanie akcji.
Argument o tym, że inwestorzy indywidualni mogą nie odpowiedzieć na wezwanie podczas wrogiego przejęcia okazuje się być argumentem prawdziwym, a nie tylko teoretycznym. Ta funkcja relacji inwestorskich przydaje się raz na przysłowiowe „100 lat”. Jednak, kiedy już dochodzi do próby wrogiego przejęcia, to nagle okazuje się, że inwestorzy indywidualni są super ważni dla spółki. I bardzo dobrze!