Nie ma dnia, żeby główne serwisy informacyjnie nie poświęciły co najmniej kilkunastu minut na kolejny odcinek sprawy pod tytułem „Afera Amber Gold”. Telewizja w najlepszym czasie antenowym pokazuje klientów tej instytucji, oferującej parabankowe usługi, którzy drżącym głosem, przez łzy lamentują, że oto właśnie potracili majątki życia. Może nie mam serca i jestem bezduszny, ale jakoś dziwnie mi ich nie żal. Sami są sobie winni.
Nie chcę tutaj w żadnym przypadku brać się za ocenę działalności Amber Gold. To sprawa dla odpowiednich służb i posiadacze ich produktów, którzy stracili lub zaraz stracą pieniądze, rozgrzeszenia u mnie nie znajdą. Tymczasem należy zadać sobie pytanie: „Dlaczego tak się stało?”
Po pierwsze dlatego, bo pamięć ludzka jest krótka. Ludzie nie chcą pamiętać o negatywnych wydarzeniach z przeszłości. A przecież historia kapitalistycznej Polski dała już przykład np. piramidy finansowej takiej jak Bezpieczna Kasa Oszczędności Lecha Grobelnego. Osoby interesujące się rynkiem zagranicznym powinny mieć świeżo w pamięci „fundusz” Bernarda Maddofa, który okazał się jedną wielką piramidą finansową. A zatem należy przyjąć do wiadomości, że na rynku finansowym nieprawidłowości finansowe były, są i będą. Będzie tak dopóki będzie istniała ludzka chciwość, a że ta istnieć będzie zawsze, toteż wniosek jest prosty. Zwracam uwagę na powtarzającą się tu i ówdzie historię, która zapewne za jakiś czas w innej formie powróci.
Po drugie i chyba ważniejsze nie ma zysku bez ryzyka, o czym klienci Amber Gold raczej nie chcieli pamiętać. Im większa obiecywana stopa zwrotu, tym niestety większe ryzyko. W konsekwencji tym mniejsze środki powinniśmy w tego typu instrumentach lokować. Jest to stara zasada, o której wie każdy inwestor giełdowy. Czy ktoś zatem kazał ludziom, którzy teraz płaczą pod oddziałami Amber Gold, przynosić do nich oszczędności życia w całości? O istnieniu ryzyka wie każdy, nawet początkujący inwestor giełdowy, który w nadziei na uzyskanie wielokrotności wpłaconej kwoty inwestuje w instrumenty z dźwignią finansową, w mało płynne spółki z NewConnectu, czy też w wysoko oprocentowane obligacje na rynku Catalyst. Na giełdzie codziennie inwestorzy tracą wielkie pieniądze i jakoś media nie robią z tego sensacji. Kto jest zatem winny tych strat? Żeby nie było wątpliwości, tylko i wyłącznie sami inwestorzy. Oczywiście, tak samo jest w przypadku Amber Gold. Jeżeli ktoś zainwestował w instrument mający dać stopę zwrotu 16%, to musi się liczyć z tym, że jest z tym związane gigantyczne ryzyko. Czy Ci klienci byli tego świadomi? Myślę, że tak. Czy chcieli o tym świadomie myśleć i rozpatrywać to ryzyko? Sądząc po ich reakcjach, raczej nie. Natura ludzka taka właśnie jest, że koncentrujemy uwagę na rzeczach przyjemnych, czyli na obiecanym zysku. O stratach wolimy na wszelki wypadek w ogóle nie myśleć.