W okresie świąteczno-noworocznym przez media społecznościowe przetoczyła się mała „afera” związana z optymalizacją podatkową wykonaną przez spółkę LPP. Temat podchwyciły media tradycyjne, szukając wspomnianej afery tam gdzie jej nie ma.
Przypomnijmy w dużym skrócie, iż LPP wyprowadziło do spółek zależnych na Cyprze swoje znaki towarowe (Reserved, itd.). Od teraz będzie płacić tej spółce za możliwość wykorzystywania tych znaków. W konsekwencji, wydając na to pieniądze, LPP będzie miała w Polsce wyższe koszty, co spowoduje to, że będzie miała niższy zysk, a co za tym idzie zapłaci w Polsce mniejszy podatek dochodowy. Co prawda zapłaci też jakieś podatki za granicą (Cypr, Zjednoczone Emiraty Arabskie), ale tam są one niższe niż w Polsce.
Polskie piekiełko bez jakiejkolwiek wiedzy
Na wieść o tym rozpętało się małe, polskie piekiełko. Internauci wezwali do bojkotu i do niekupowania produktów w sklepach spółki LPP. Pomijając sens takiego protestu, to zabawnym jest, że mnóstwo ludzi korzysta, wręcz z uwielbieniem, z produktów globalnych korporacji, nie zdając sobie sprawy, że spółki te na szeroką skalę stosują zaawansowaną inżynierię finansową, aby tylko u siebie w kraju płacić jak najmniejsze podatki. Takie spółki jak Apple, Google, czy Facebook prowadzą tego typu optymalizację na skalę, o której polskim protestującym internautom nawet się nie śniło.
To co mnie interesuje, to większa dywidenda
Przyznam się, że nie rozumiem tego oburzenia. Mało tego, jako akcjonariusz dowolnej spółki giełdowej oczekuję, że spółki, które posiadam będą dokonywały optymalizacji podatkowych. Wszystko po to, aby jak najwięcej gotówki zostało w spółce. A to z kolei po to, aby np. dywidenda była wyższa. Oczywiście musi tu obowiązywać zasada adekwatności. Jakaś mała spółeczka z NewConnectu nie będzie zakładać zagranicznych spółek zależnych po to, aby gdzieś na świecie płacić niższe podatki. Ale po przekroczeniu pewnej skali działalności, a taką niewątpliwie osiągnęło LPP, to aż prosi się, aby pewne działania podjąć.
A może to podatki są winne, a nie spółka?
Oczywiście zawsze mogą odezwać się osoby, które uderzą w patriotyczny ton, że oto spółka unikając płacenia podatków w Polsce, ogranicza wpływy budżetowe, a przez to nam wszystkim żyje się gorzej. No tak, ale czyja to jest wina? Tej spółki, która działa zgodnie z prawem i maksymalizuje wartość dla akcjonariuszy, czy systemu podatkowego w Polsce?
Wniosek z tego jest jeden. To nie spółka jest winna tego, że poszukuje rozwiązań, może i wyglądających karkołomnie, umożliwiających płacenie niższych podatków. Winny jest skomplikowany system podatkowy, a przede wszystkim wysokość stawek podatkowych, itp. Zakładam, że gdyby w Polsce były niskie i proste podatki, to żadnemu podmiotowi nie chciałoby się wykonywać podatkowych wygibasów, aby tylko zapłacić odrobinę niższe podatki.