Począwszy od 15 stycznia br. do 31 lipca obowiązuje całkowity zakaz reklamy OFE. A jak wiadomo 31 lipca jest terminem, do którego wszyscy obywatele Polski (ci pracujący) będą musieli zdecydować się, czy pozostawiają część swoich oszczędności w OFE, czy też w całości przenoszą się do ZUS-u.
Brak reakcji to ZUS
Niestety, tzw. „domyślność” będzie po stronie ZUS-u, co oznacza, że jak obywatel nie odpowie na pismo z ZUS-u, nie pójdzie tam, nie pofatyguje się, nie wyśle listu, w skrócie - nie podejmie żadnej aktywności, to zostanie automatycznie przeniesiony do ZUS-u. Chyba nie muszę mówić co to oznacza. Możemy jedynie licytować jaki niski procent obecnie oszczędzających w OFE dalej pozostanie w II filarze. Nie wydaje mi się, aby po 31 lipca, zostało tam więcej niż 20% wszystkich obywateli. W szczególności, jak OFE nie będą mogły słowa powiedzieć o tym, czy dywersyfikacja oszczędności jest dobra, czy nie. A z kolei rząd będzie o ZUS-ie mógł powiedzieć wszystko.
Jestem przekonany, że czeka nas teraz pół roku głośniej kampanii reklamowej ZUS-u. I to będzie zarówno kampania bezpłatna robiona ustami polityków, jak i bez żadnej żenady prowadzona kampania płatna – spoty telewizyjne, ogłoszenia prasowe. A będzie ona mówić, jak to bezpiecznie jest oszczędzać na emeryturę w ZUS i jaką to niebezpieczną, cytując premiera, „grę giełdową” stosują OFE.
Przypomina to pojedynek dwóch rycerzy, w którym ten, co ustanawia prawo zdecydował, że ten drugi będzie walczył bez miecza. Wynik takiego starcia jest dosyć prosty do przewidzenia.
Brak reklamy? A dlaczego?
Nie potrafię znaleźć racjonalnych powodów, dla których to uchwalono zakaz reklamy OFE. Co kierowało ustawodawcą? Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że kampania informacyjna OFE pięknie obnażyłaby wszystkie słabości strategii „wkładania wszystkich jajek do jednego koszyka”. Jest to podstawowa zasada ekonomii, której uczy się dzieci jeszcze na etapie szkoły podstawowej i później powtarza się przez wszystkie szczeble edukacji. Powtarza się, powtarza, aż w końcu jak przychodzi co do czego, to rząd wykonuje ruch, który kompletnie przeczy tej zasadzie. Nie znajduję zatem innych powodów zakazania reklamowania się OFE niż strach przed prawdą.
Co wolno powiedzieć?
I tu pojawia się kolejny problem. Gdzie jest granica między rzetelną informacją, którą mam nadzieje nie zostanie zakazana, a reklamą? Cytując przewodniczącego KNF Andrzeja Jakubiaka, każde PTE na swojej stronie będzie mogło opublikować własne wyniki. Ufff, jaka ulga! Chociaż to! Ale czy będzie mogło porównać swój wynik do osiągnięć innego OFE? Nie wiadomo, każdy przypadek ma być rozpatrywany indywidualnie. Podobnie będzie np. z wizytą Prezesa jakiegokolwiek PTE w dowolnym programie telewizyjnym. Każda wypowiedź będzie analizowana indywidualnie. A ponieważ kara za naruszenie tej ustawy zaczyna się od 1 mln zł, to wątpię, aby przez najbliższe pół roku jakikolwiek Prezes odważył się na choćby wyściubienie nosa z własnego gabinetu.
Więcej w artykułach: