Ustawa o OFE jednak trafiła do Trybunału Konstytucyjnego. Zajęło to więcej czasu niż się spodziewaliśmy. Tak się jakoś przypadkowo złożyło, że Trybunał zajął się sprawą tej Ustawy już po tym jak OFE przekazały do ZUS-u nasze oszczędności. W zasadzie to nie miał wyjścia. Ustawa trafiła do Trybunału w piątek 31 stycznia, a operacja przeniesienia obligacji do ZUS-u miała miejsce w kolejny dzień roboczy, czyli w poniedziałek 3 lutego.
3 lutego staliśmy się ubożsi o 153 miliardy złotych
Przypomnijmy, że w pierwszy roboczy dzień lutego, zgodnie z rozpisanym na godziny harmonogramem, OFE po kolei przekazały do ZUS-u wszystkie posiadane obligacje skarbowe, bony skarbowe i inne papiery wartościowe o charakterze dłużnym, które pośrednio lub bezpośrednio gwarantuje Państwo. Tego samego dnia zostały one od razu umorzone. Łączna wartość przekazanych środków wyniosła 153 miliardy złotych. Dług Państwa zmniejszył się w jednej sekundzie o 134 miliardy złotych (wartość przekazanych obligacji skarbowych). Resztę środków przekazano do Funduszu Rezerwy Demograficznej.
Trybunał pyta Premiera. Tylko po co?
A teraz, jak już cała operacja została zakończona, to Trybunał Konstytucyjny wziął się za tę sprawę. Rychło w czas. Pierwsza informacja, która wypłynęła w tej sprawie jest taka, że Trybunał zwrócił się do Premiera o informację ile będzie kosztować ewentualne stwierdzenie, że jednak ta Ustawa jest niezgodna z Konstytucją.
Zaraz, zaraz. A dlaczego się pyta? Dla mnie jest to ogromne zaskoczenie, że Trybunał w ogóle się pyta o koszty odwrócenia skutków reformy. Co prawda, podobno jest to standardowa procedura i zawsze się tak dzieje, ale mimo to wydaje mi się to dziwne. Czy jak się okaże, że koszty odwrócenia skutków reformy są bardzo wysokie, to nagle okaże się ona zgodna z Konstytucją? Przecież z całą pewnością można stwierdzić już dzisiaj, że rząd odpowie, że cofnięcie wszystkich działań przyniesie skutki porównywalne z bombardowaniem. Determinacja z jaką ta reforma była wprowadzana pokazuje, że rząd nie za bardzo miał wyjście. Musiał to, nawet kosztem prywatnego mienia obywateli, wprowadzić. Ot taki wariant cypryjski, tylko w nieco łagodniejszym wydaniu. A zatem koszty z pewnością okażą się kosmiczne. To co? Na podstawie takiej opinii Trybunał uzna, że dobro finansów Państwa jest najważniejsze i jednak ta Ustawa jest zgodna z Konstytucją?
Taki tok myślenia, wskazywałby na to, że prawo jest zależne od pieniędzy i można je najzwyczajniej w świecie kupić. W sumie jestem naiwny, bo przecież wiadomo, że tak właśnie jest. Zawsze mi się wydawało, że to czy coś jest zgodne z prawem czy nie, nie zależy od tego jakie koszty muszą zostać poniesione, aby jednak tego prawa przestrzegać. Tymczasem okazuje się, że może być inaczej.
Źródło: wyborcza.biz
Przeczytaj więcej o sprawie "reformy OFE":