W grudniu zeszłego roku miałem okazję uczestniczyć w ciekawej dyskusji podczas Dnia Otwartego Giełdy. Była to dyskusja pod hasłem „Młodość kontra Doświadczenie”. Po stronie „młodości” zasiedli studenci, laureaci nagród przyznawanych przez fundację im. Lesława Pagi. Miałem przyjemność zasiąść po stronie „doświadczenia”. Przyznam się, że zarówno pytania jak i opinie młodych ludzi potrafią czasami być zaskakujące.
Dużo czasu podczas debaty zostało poświęcone na dyskusję o roli inwestorów indywidualnych, o tym, że są potrzebni rynkowi i co zrobić, aby ich aktywizować. Wskazywaliśmy wszyscy na konieczność edukacji, ale przede wszystkim na to, że to co najbardziej przyciąga inwestorów na rynek to dobre spółki, gdyż to one dają możliwość sowitego zarobku.
Czy grozi nam zapaś na rynku IPO?
Niemalże na zakończenie debaty padło pytanie, zadane z resztą całkiem serio i z wielkim przejęciem, czy czasem rynku kapitałowego nie czeka zapaść ze względu na brak dopływu inwestorów indywidualnych. Pytanie padło w takim kontekście, że wraz z IPO spółki Energa wyczerpała się możliwość stymulowania rynku i przyciągania na giełdę szerokich mas inwestorów.
Z jednej strony patrząc, to nie jest wielką tajemnicą, zarówno na przykładzie rynków zagranicznych i na rynku polskim, że najlepszym magnesem dla inwestorów indywidualnych jest prywatyzacja dużego państwowego brandu. Pokazały to np. w Niemczech prywatyzacje Deutsche Telekom i Deutsche Post, a w Polsce prywatyzacje PZU, GPW, wielu, wielu banków, spółek energetycznych, itp. To jest jeden punkt widzenia i ma on wiele, wiele racji.
Rynek w USA to tylko spółki prywatne
Z drugiej jednak strony, przecież idąc tym tokiem myślenia, to dla przykładu rynek kapitałowy w USA nigdy by się nie rozwinął. Tam od początku do końca od ponad 100 lat na NYSE, czy też od ponad 30 lat na NASDAQ-u debiutowały zawsze spółki z całkowicie prywatnym rodowodem. Patrząc na skład indeksu DIJA, czy też na czołówkę spółek z NASDAQ-u widzimy same znane marki, które kiedyś dosłownie i w przenośni były zakładane w garażu - Apple, Google, Microsoft, czy też znacznie starsze General Electric, General Motors, Coca-Cola, McDonald’s.
Kapitalizm w Polsce jest jeszcze stosunkowo młody, więc było bardzo mało czasu, aby w Polsce wyrosły od zera ogromne spółki prywatne. Nic więc dziwnego, że reprezentacja polskiej giełdy to głównie banki, spółki energetyczne i wydobywcze, czyli pozostałość po prywatyzacjach.
Pojawiają się jednak symptomy, wskazujące na to, że ta sytuacja zaczyna się zmieniać. W indeksie WIG20 już znajdują się takie marki jak Eurocash, GTC i Asseco. Do drzwi pukają kolejne prywatne spółki – Alior i LPP.
Przyszłość GPW to tylko spółki prywatne
Jestem bardzo ciekawy ile lat przyjdzie nam czekać, aż 100% składu indeksu WIG20, czy też za chwilę WIG30 będą stanowić tylko spółki z całkowicie prywatnym rodowodem. Zapewne nie nastąpi to prędko, wszakże w WIG20 są takie kolosy jak KGHM, PZU, czy PKO BP, ale nastąpi.
Rynek nie potrzebuje zatem kolejnych dużych prywatyzacji, rynek potrzebuje dobrych spółek, a wówczas pieniądze i inwestorzy się znajdą. Z takiego punktu widzenia wyczerpanie się źródełka z dużymi państwowymi IPO jest dla giełdy w bardzo długim terminie niegroźne.