Grupa aktywnych inwestorów giełdowych nie jest niestety liczna. Pisząc „aktywnych” mam na myśli takich, którzy zawierają przynajmniej kilka transakcji w miesiącu i którzy realnie wpływają na mierzony przez Giełdę udział inwestorów indywidualnych w obrotach.
Ten obrót, nie przez przypadek, od kilku lat maleje. Oczywiście to nie powód do rozdzierania szat. To normalna rzecz i wynika ona bardziej ze wzrostu generowanych obrotów przez pozostałe grupy inwestorów, a nie przez jakąś słabość inwestorów indywidualnych. Na rynkach zachodnich ten udział jest jeszcze mniejszy.
Dodatkowo należy zwrócić uwagę, że inwestorzy indywidualni jako jedyna grupa, której mierzy się udział w obrotach, inwestują na giełdzie prywatne pieniądze. Cała reszta inwestuje pieniądze klientów. Nic zatem dziwnego, że w okresach niezbyt dobrej koniunktury, czy nawet hossy, ale bardzo selektywnej, inwestorzy indywidualni nie będą zbyt aktywni.
To jest takie zachowanie jakie prezentuje Warren Buffet, który jak uzna jakąś spółkę za dobrą, to często kupuje ją na zawsze. Kompletnie bez znaczenia wówczas jest to, czy dana spółka podczas ostatniej bessy spadła 30%, po czym podczas hossy wzrosła 40%.
Należy jednak spodziewać się tego, że będzie rosła grupa osób, celowo nie nazywam ich inwestorami, która będzie kupować akcje na długie lata w celu osiągania pasywnego dochodu. Ludzie będą kupować akcje dla dywidend. Nie twierdzę, że dzisiaj nie ma takich osób, są i zapewne jest ich sporo. Bardziej chodzi mi o to, że taki sposób oszczędzania stanie się kiedyś masowy. Takie osoby nie będą odnotowywane w statystykach obrotu akcjami, gdyż będą zawierały transakcje bardzo rzadko, co kilka miesięcy, czasami nawet raz na kilka lat. To jest takie zachowanie jakie prezentuje Warren Buffet, który jak uzna jakąś spółkę za dobrą, to często kupuje ją na zawsze. Kompletnie bez znaczenia wówczas jest to, czy dana spółka podczas ostatniej bessy spadła 30%, po czym podczas hossy wzrosła 40%. Ważne będzie to, czy wypłaca przez wszystkie lata stabilną dywidendę. Liczba takich spółek oraz liczba tak inwestujących inwestorów będzie rosła.
Pewnym problem w polskich warunkach rynkowych jest póki co… brak takich spółek. Z całym szacunkiem do naszych nawet dużych spółek z WIG20, to w żaden sposób nie można mówić o tym, że osiągnęły poziom, który pozwoliłby w ciemno kupić taką spółkę na 20 lat, zapomnieć o takiej inwestycji i być pewnym dywidendy. A potem przekazać takie akcje dzieciom, wnukom, itd. Po prostu żadna z naszych spółek nie jest jeszcze „too big to fail” przy jakimś bardzo poważnym kryzysie gospodarczym. Ale to będzie się zmieniać. W szczególności będzie rosła liczba inwestorów poszukująca takich dywidendowych, stabilnych spółek. Zawdzięczamy taką sytuację „cudownej” reformie OFE, która jasno pokazuje, że będziemy mieli problemy z wysokością naszych emerytur i niskim stopom procentowym, które w żaden sposób nie zachęcają do oszczędzania pieniędzy na lokatach bankowych.
Polacy będą więc kupowali akcje. Jednakże z tego powodu, że krótkoterminowa gra na giełdzie jest bardzo ryzykowna i co tu dużo mówić trudna, będą kupowali akcje długoterminowo, właśnie pod dywidendę.