Statystki otwartych kont IKE i IKZE tworzą bardzo pesymistyczny obraz. Rachunki te są, delikatnie rzecz ujmując, niezbyt popularne.
Ostatnie dane Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej z 30 czerwca 2014 r. mówią o tym, że w Polsce jest 816 735 kont IKE. Wartość zgromadzonych na nich środków to 4 667 732 tys. zł. W stosunku do stanu z końca grudnia 2013 r. liczba kont IKE spadła o 916. Ta tendencja jest bardzo niepokojąca. Przypomnijmy, że najwięcej kont IKE było pod koniec 2007 r. Było ich wówczas 915 492.
W tym okresie (pół roku od 1 stycznia do 30 czerwca) otwarto 25 326 kont IKE, z czego 21 282 po raz pierwszy. Ta różnica oznacza, że albo IKE były przenoszone z innego podmiotu lub dokonano transferu z pracowniczych programów emerytalnych. Oczywiście oznacza to też że ponad 26 tysięcy kont IKE zostało zlikwidowanych.
Tylko 3 960 wpłat w pół roku
Już samo to zestawienie pokazuje jaka mizeria panuje w tej materii. Jeszcze gorzej jest, gdy spojrzymy na liczbę wpłat na te konta, które z definicji powinny być wykorzystywane do systematycznego oszczędzania. W omawianym okresie na wszystkie konta IKE dokonano zaledwie 3 960 wpłat na łączną kwotę 41 017 tys. zł. Oczywiście zawsze najwięcej wpłat jest dokonywanych pod koniec roku, co i tak nie zmienia niewesołego obrazu całej sytuacji.
Tu pojawia się pytanie dlaczego tak się dzieje. Dlaczego mimo ewidentnych korzyści podatkowych ludzie nie oszczędzają, nie korzystają z udogodnień jakie dają IKE i IKZE.
Przyczyn takiego stanu rzeczy wyszczególniłbym co najmniej kilka. Pierwsza to taka, że korzyści podatkowe w przypadku rachunków IKE (w przypadku IKZE jest trochę inaczej) są bardzo odsunięte w czasie. Kto teraz, z młodych osób, myśli o tym co go czeka za kilkadziesiąt lat?!
Druga przyczyna jest bardziej prozaiczna. Jesteśmy zbyt biednym narodem, aby w ogóle oszczędzać. Mnóstwo osób żyje na kredyt i osiąga tak niskie dochody, że najzwyczajniej w świecie nie jest w stanie nic odłożyć z miesiąca na miesiąc.
Na pierwsze dwie przyczyny, niewiele da się poradzić. Nie można spowodować z dnia na dzień, że staniemy się tak bogaci jak mieszkańcy Europy zachodniej, których bez problemu stać, żeby odłożyć nawet kilkaset euro miesięcznie.
Akcji promocyjnej IKE i IKZE raczej się nie doczekamy
Wyszczególniłbym jeszcze trzecią przyczynę. Polacy są przyzwyczajeni do tego, że całą odpowiedzialność za ich emerytury ponosi Państwo. Zachęcają do tego wypowiedzi polityków, którzy w lutym 2014 r. nerwowymi ruchami zlikwidowali obligacyjną część OFE. Towarzyszyła temu propaganda, że jedyny właściwy sposób oszczędzania to ZUS, który jest jedyną ostoją bezpieczeństwa, z gwarancjami państwowymi, itd. To skoro tak, to jak przeciętny obywatel ma być motywowany do samodzielnego oszczędzania? Aby zmusić obywateli do masowego otwierania kont IKE i do systematycznego oszczędzania, Rząd musiałby przeprowadzić szeroką akcję informacyjną pokazującą jak niskie będą emerytury z ZUS-u. Potrzebny jest wstrząs, który pokaże, że bazując tylko na państwowej emeryturze z ZUS-u będziemy na starość przymierać głodem. Taka terapia szokowa zmusiłaby ludzi do oszczędzania pieniędzy. Tylko, że tego żaden polityk nie zrobi, bo to by oznaczało, że cała retoryka jaką to niebezpieczną grę giełdową prowadzą OFE i jaki to wspaniały i bezpieczny jest ZUS, była jedną wielką propagandą, takim małym politycznym kłamstwem.