Odwieczne pytanie „co różni inwestora od spekulanta?” wydaje się dość proste do rozstrzygnięcia, kiedy rozważymy czynnik regularnie wypłacanych dywidend. Tylko systematyczne dzielenie się przez spółkę giełdową częścią lub w skrajnych przypadkach, nawet całością swoich zysków jest w stanie sprawić, aby inwestor mógł skonstruować klarowny, przewidywalny i przede wszystkim, długoterminowy biznes plan.
Jeśli spółka giełdowa ogłosi długoterminową politykę dywidendową, a w dodatku ma wieloletnią historię regularnie wypłacanych dywidend, to inwestycję w taką spółkę można śmiało traktować jako lepszą alternatywę dla długoterminowych obligacji skarbowych lub korporacyjnych. Jednak w przypadku inwestowania w akcje spółek dywidendowych, w odróżnieniu do obligacji, nie pożyczamy spółce lub rządowi swoich pieniędzy, ale stajemy się współwłaścicielami danego przedsiębiorstwa.
Inwestor to ktoś, kto kupuje akcje w celu czerpania realnych dochodów z dywidend
Wielki amerykański inwestor – Warren Buffett powtarza niczym mantrę, że należy traktować kupno akcji tak jakby się kupowało całe przedsiębiorstwo. Innymi słowy, należy podchodzić do inwestowania na giełdzie dokładnie tak, jak podchodzi się do normalnego biznesu. Jeśli kupilibyśmy restaurację, to nie interesowałoby nas zupełnie to, po ile jest notowana na giełdzie, a nawet jeśli, to wykorzystywalibyśmy spadki do okazyjnych zakupów, oczywiście o ile bylibyśmy pewni swojego biznesplanu. Absurdem bowiem byłaby sytuacja, w której co pewien czas sprzedawalibyśmy lub kupowalibyśmy całość swoich udziałów w tej knajpie w zależności od humorów uczestników rynku. Podobnie sprawa ma się z nieruchomościami – czy rolnik, kupujący kilkanaście hektarów ziemi rolnej z zamiarem czerpania regularnych, długoterminowych zysków z jej uprawiania, będzie co chwilę nerwowo sprawdzał jakie są ceny ziemi w tej okolicy?
„Tylko kupno akcji wypłacających regularnie dywidendy można nazwać prawdziwym inwestowaniem, wszystkie inne działania na rynku są formą większej lub mniejszej spekulacji”
Na giełdzie akcji jesteśmy niejako skażeni tym, że wartości przedsiębiorstw, których jesteśmy współwłaścicielami zmieniają się praktycznie z dnia na dzień i jedynym sposobem na to, aby się na to uodpornić jest podejście długoterminowego inwestowania w spółki dywidendowe. Zamiast liczyć na wzrost kursu, czyli polegać na tym, że ktoś inny od nas nasze akcje odkupi drożej w przyszłości, nastawiamy się na regularne, przewidywalne dochody z wypłacanych corocznie dywidend. Niewątpliwą zaletą takiego sposobu inwestowania jest pozbycie się jakiegokolwiek obciążenia psychicznego. Jeśli bowiem nastawiamy się na długoterminowe inwestycje w spółki płacące dywidendy, to tak naprawdę nie interesuje nas zupełnie bieżący kurs, a ewentualne spadki powinny wręcz cieszyć, gdyż umożliwia nam to dokupienie i otrzymanie przez to jeszcze atrakcyjniejszej stopy dywidendy.
Jakie spółki selekcjonować do długoterminowego portfela dywidendowego?
Poniżej wymieniam osiem moich podstawowych kryteriów selekcji spółek na długi termin, uszytych konkretnie na potrzeby portfela dywidendowego, którego teoretycznie nie trzeba by było modyfikować przez kolejne 30 lat.
- Historia regularnie wypłacanych dywidend – wydaje się to banałem, ale należy szukać spółek, dla których wypłacanie dywidend nie jest przejściową modą i które mogą pochwalić się przynajmniej 5-letnim rekordem.
- Duża kapitalizacja i płynność (preferowane blue chips) – jeśli chcemy mieć pewność, że portfel przetrwa nawet największe zawieruchy i teoretycznie będzie trwał 30 lat lub więcej, to należy według mnie stawiać na największe spółki z indeksu WIG30.
- Prosty i zrozumiały model biznesowy – Warren Buffett mawia, że „należy szukać biznesów, które byliby w stanie prowadzić nawet idioci, gdyż prędzej czy później takowi się pojawią na czołowym stanowisku”. Należy unikać też tzw. spółek „wynalazków” czyli nowoczesnej technologii, gdyż prawdopodobieństwo ich przetrwania w długim terminie jest statystycznie bardzo niskie, nie wspominając o dywidendach. W USA przed wielkim kryzysem w latach 30-tych ubiegłego wieku było około 3000 producentów samochodów. Przetrwało tylko trzech – General Motors, Ford i Chrysler, a i one nie okazały się wcale synonimami sukcesu w ostatnich kilkunastu latach (zostały uratowane przed bankructwem przez Baracka Obamę w 2009 roku).
- Spółka, która mogłaby trwać wiecznie – przykładem takiej spółki jest Coca Cola – sztandarowy przykład inwestycji w stylu Warrena Buffetta. Produkt, który wszedł na stałe do kultury ludzkości, podobnie jak kawa czy herbata, na którego zapotrzebowanie będzie zarówno za 30, jak i za 100 lat.
- Rozsądna cena (C/WK <3, C/Z<20) – pomimo tego, że podchodzimy do inwestycji wybitnie długoterminowo (perspektywa 30 lat i więcej), to nie chcemy oczywiście na wejściu przepłacać. Preferuję dwa najprostsze, klasyczne wskaźniki C/WK i C/Z.
- Niskie zadłużenie (wskaźnik OZ<0,5) – nie chcemy oczywiście, żeby koszty zadłużenia zjadały zyski naszych przedsiębiorstw i ograniczały potencjalną wysokość dywidendy, dlatego należy unikać spółek, których całkowite zadłużenie przewyższa połowę wartości aktywów.
- Przewaga konkurencyjna (wysoka bariera wejścia) – spółka powinna mieć unikatowy produkt lub usługę, dającą jej trwałą przewagę konkurencyjną. Ponownie posłużę się moim wielkim mentorem – Warrenem Buffettem, który mawia „że należy szukać twierdz, otoczonych szeroką fosą”, przez co należy rozumieć spółki, które są w stanie przetrwać nawet najgorsze czasy i wygrywać zawsze z konkurencją. Taką przewagą konkurencyjną może być też tzw. wysoka bariera wejścia, jaką posiada na przykład nasz rodzimy KGHM zarówno na rynku polskim, jak i międzynarodowym.
- Udział większościowego, stabilnego akcjonariusza – w przypadku portfela dywidendowego jest to dość kluczowy warunek, gdyż duży i stabilny akcjonariusz będzie gwarantował utrzymanie długoterminowej polityki dywidendowej. Na polskim rynku postrzegam przewagę Skarbu Państwa na WZA jako plus, również ze względu na to, że chciwość polityków jest taka sama bez względu na opcję polityczną, co niejako zapewnia inwestorom ciągłość sowitych wypłat.
Na swoim blogu www.longterm.pl przedstawiłem mój autorski portfel, złożony z początkowo czterech spółek – PZU, KGHM, PKO BP i GPW, a ostatnio dokupiłem do niego niewielki pakiet akcji PGE. Oczywiście można by długo dyskutować, czy faktycznie dokonane przeze mnie wybory spełniają w stu procentach przedstawione wyżej kryteria, ale osobiście uważam, że tak skonstruowany portfel ma bardzo duże prawdopodobieństwo przetrwania nawet najgorszych kryzysów. Postawiłem zatem na spółki z udziałem Skarbu Państwa, licząc na hojność głównego udziałowca (patrz kryterium selekcji nr 8), preferując największe spółki z WIG20 (oprócz GPW), z wieloletnią historią wypłacanych dywidend oraz prostymi i w pełni zrozumiałymi dla mnie modelami biznesowymi.
Czy teraz jest dobry czas na kupno akcji dywidendowych na długi termin?
Skoro już wiemy jakie spółki powinniśmy kupić, to sprawdźmy czy jest teraz na to odpowiedni czas, patrząc z wieloletniej perspektywy. Otóż pokuszę się o stwierdzenie, że na polskiej giełdzie zaistniała wręcz pokoleniowa okazja na kupno akcji dywidendowych. Dlaczego tak uważam? Argumentów za tym jest mnóstwo, ale najbardziej przemawiają do rozsądku trzy podstawowe:
1. Stopa dywidendy dla WIG20 przewyższa rentowność 10-letnich obligacji
Obecnie stopa dywidendy dla indeksu największych 20 polskich spółek wynosi 3,3% i znacząco przewyższa rentowność naszych 10-letnich obligacji rządowych, znajdującą się na rekordowo niskim poziomie 2,44%. Jest to zjawisko, które obserwujemy po raz pierwszy w 23-letniej historii naszego rynku kapitałowego. W skutek wieloletniego spadku inflacji i pojawiania się w ostatnich miesiącach pierwszej oficjalnej deflacji od 40 lat, rentowność 10-letnich obligacji spadła do tak niskich poziomów, że nawet najbardziej konserwatywnym emerytom zwyczajnie nie opłaca się w nie inwestować – więcej uzyskają z dywidend spółek giełdowych! Poniżej wykres rentowności polskich 10-letnich obligacji skarbowych (rys.1).
1. Rentowność 10-letnich obligacji skarbowych
Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych ze stooq.pl
2. Rynek akcji robi dołek jak stopa dywidendy jest wysoko – krach jak jest nisko
Jak już wcześniej wspomniałem, mamy obecnie relatywnie wysoki poziom stopy dywidendy, choć optymalny, wymarzony poziom na akumulację akcji już minął, gdyż wypadł w zeszłym roku. W każdym bądź razie, jesteśmy obecnie gdzieś w połowie drogi pomiędzy niedowartościowaniem a przewartościowaniem, czyli można stwierdzić, że nasz rynek pod względem stopy dywidendy jest wyceniany w pełni godziwie. Sądząc po wykresie 2, krach nam również w najbliższym czasie nie grozi – w przeszłości załamania na giełdzie następowały w momentach kiedy obie linie się dotykały (2007 i 2011 rok). Aby tak się stało, WIG20 musiałby wzrosnąć o 150% do 6000 punktów lub stopa dywidendy spaść o 2/3.
2. Korelacja między WIG20 a stopą dywidendy tego indeksu
Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych ze stooq.pl
3. Pomiędzy stopą dywidendy a rentownością obligacji nastąpiło niespotykane nigdy wcześniej odchylenie od normy.
Jakby sama wysokość stopy dywidendy nie była wystarczająco atrakcyjna to dochodzi również kolejny bardzo istotny argument. Stopa dywidendy od 2007 roku wzrosła w Polsce o około 50%, natomiast rentowność 10-letnich obligacji w tym samym czasie obniżyła się o prawie 60%. Świadczy to o tym, że nasz rynek dojrzewa wraz z dojrzewaniem naszej gospodarki i transformacją z rynku wschodzącego (emerging market) na dojrzały (develop market).
3. Porównanie rentowności 10-letnich obligacji i stopy dywidendy WIG20
Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych ze stooq.pl
Na wykresie widoczna jest bardzo istotna anomalia, a mianowicie bardzo wyraźne rozjechanie się obu wykresów po roku 2011 – stopa dywidendy (kolor różowy) eksplodowała w górę, natomiast rentowność obligacji (kolor niebieski) poleciała na łeb na szyję, powodując nieobserwowane nigdy wcześniej zaburzenie korelacji (rys. 3). Jeszcze nigdy wcześniej w historii naszego rynku kapitałowego nie było zatem aż tak dużego odchylenia od normy. Aby nastąpił powrót do „normalności”, to albo stopa dywidendy musiałaby spaść o ok. 2/3 swojej wartości, albo rentowność obligacji wzrosnąć o 200% do 7,8%. To twierdzenie sprawia, że możemy wyciągnąć bardzo optymistyczne wnioski dotyczące naszej giełdy jako całości. Spadek stopy dywidendy w skutek gwałtownego obniżenia zysków spółek nam raczej nie grozi, z kolei ciężko jest liczyć na pojawienie się tak wysokiej inflacji, aby RPP podniosła stopy procentowe na poziomy, które usprawiedliwiałyby rentowności obligacji równe 7,8%. Wydaje się zatem, że obecnie jedyną możliwą opcją aby nastąpił powrót do „normalności” pozostaje obniżenie stopy dywidendy poprzez wzrost kursów akcji WIG20 o 200% do ponad 7000 punktów (im wyższa cena akcji tym niższa stopa dywidendy). Tak właśnie zareagowała na podobną anomalię w 2011 roku amerykańska giełda, rosnąc w ostatnich 3 latach o prawie 100%. Czy polski rynek powieli tę dywidendową ścieżkę? Czas pokaże ale warto zainteresować się tym tematem i postawić na to przynajmniej część swojego kapitału.
Opracowanie:
Ten artykuł pochodzi z Akcjonariusza 5/2014