Temat siły związków zawodowych jest w Polsce bardzo medialny. Wynika to z tego, że nie ma praktycznie drugiej takiej siły organizacyjnej, która jest w stanie tysiące ludzi wyprowadzić na ulice.
Mam wrażenie, że gdyby nie realne zagrożenie protestami, z paleniem opon włącznie przed Kancelarią Rady Ministrów, to pies z kulawą nogą by się tą sprawą nie interesował.
Gdzie są w tym wszystkim inwestorzy?
Wydaje się jednak, że oprócz tej niezwykle wąskiej grupy społecznej, czyli górników z rozpostartym nad nimi parasolem związków zawodowych nie ma w Polsce zbyt wielu popleczników dla sposobu ich działania. Zdecydowana większość społeczeństwa patrzy na poczynania górników, a będąc precyzyjnym związków zawodowych, wykazujących się całkowitym niezrozumieniem praw ekonomii, co najmniej z pewnym zniecierpliwieniem i dezaprobatą. Żeby była jasność nie mam nic do górników. To bardzo ciężko pracujący ludzie, ale to co wyczyniają związki zawodowe zaczyna być męczące.
Mam wrażenie, że gdyby zrobić ogólnopolskie referendum i zapytać Polaków, czy chcą dokładać kolejne setki milionów złotych do nierentownych kopalń, to otrzymalibyśmy wynik pokazujący miażdżącą przewagę zwolenników jednak oszczędności i rynkowego podejścia do sprawy.
W tej całej sprawie, jakoś dziwnie, szczególnie ze strony polityków, nikt kompletnie nie przejmuje się inwestorami. A oni są tutaj jednymi z bardziej poszkodowanych. Oto dowód:
Kurs JSW od debiutu
źródło: atskaner.pl
To właśnie inwestorzy są największymi kibicami zarządu JSW, który wczoraj zdecydował o zwolnieniu związkowców za narażanie zdrowia górników. Czytam przy tej okazji wypowiedź rzecznika jednego ze związków zawodowych, który w odwecie za te zwolnienia grozi strajkiem wszystkiego i wszystkich:
"Są z nami rolnicy, pielęgniarki i rybacy, wszyscy popierają górników"
No nie wszyscy. Inwestorzy będą mieli w tym sporze kompletnie inne zdanie. Proszę bardzo, oto dowód:
Inwestorzy zawsze przyklasną wszelkim działaniom, które minimalizują ryzyko działania przedsiębiorstwa, jak również które zmierzają do ograniczenia kosztów.
Kompania Węglowa to ten sam przypadek co JSW, tylko na publicznych pieniądzach
Podobnie jest w niepublicznej Kompanii Węglowej. Tylko, że tutaj nie ma akcjonariuszy, którzy mogliby stracić pieniądze na prywatnych rachunkach. Ale to tym gorzej, gdyż jej właścicielami jesteśmy my wszyscy i każde ustępstwo rządu wobec związków zawodowych powoduje ubytek pieniędzy, ale tym razem publicznych, a nie prywatnych. Z której strony na to nie patrzyć, to są to nasze pieniądze. Nie ma zatem szans na kibicowanie rozwiązaniom, które polegają na ustępstwach wobec związków zawodowych.