Akcjonariusze JSW od dłuższego czasu są zmuszeni do obserwacji niekończącej się telenoweli pod tytułem konflikt związków zawodowych z zarządem spółki.
Okazuje się, że w tak dużej firmie jak JSW siła związków zawodowych jest ogromna. Są one na tyle zorganizowane, że są w stanie zatrzymać pracę zakładu na wiele dni. Obserwując niezwykle roszczeniowe zachowanie się związkowców można przy okazji zauważyć kilka patologii, które są nie do pomyślenia w normalnie działających spółkach w gospodarce rynkowej.
Górnicy
W normalnych firmach jest tak, że Prezes Zarządu może coś kazać pracownikowi. Niesamowite, prawda? Za rażącą niesubordynację, za naruszenie przepisów bezpieczeństwa może wręcz pracownika zwolnić z pracy. Wszędzie tak jest tylko jakoś dziwnym trafem nie w górnictwie. W JSW związkowcy mogą wszystko, nawet wbrew przepisom posłać górników na strajk pod ziemię. I nic im się za to nie może stać. Pierwszy postulat protestujących związkowców jest taki, żeby przywrócić zwolnionych za rażące naruszenia przepisów bezpieczeństwa, do pracy. Bez tego nie ma dalszej dyskusji. Wychodzi na to, że związkowcy mogą wszystko, nawet podpalić coś na terenie zakładu, a i tak im zrobić nic nie wolno. A na samym końcu oczywiście winny jest Zarząd.
Rasiści
Przypomina mi to sytuację, o której opowiadał mi kiedyś znajomy, który był dłużej w Stanach. Otóż był on świadkiem takiej sceny, gdy pewien czarnoskóry szedł po parkingu przed sklepem i wózkiem sklepowym obijał każdy jeden napotkany samochód. Zwykły wandal, którym powinna się zająć policja. Nie ma w ogóle wątpliwości i dyskusji. Ktoś, jakiś przechodzień, właściciel samochodu, czy też pracownik sklepu, zwrócił mu uwagę w stylu „Człowieku co ty robisz?!”. Co usłyszał? Serię wyzwisk, a następnie oskarżenie o rasizm - „Masz coś do mnie?! Nazywasz mnie czarnuchem?!” Mniej więcej coś takiego. Ludzie się zbiegli, oczywiście w większości czarnoskórzy i ten człowiek, który zwracał uwagę miał poważnie nieprzyjemności, że jak to śmiał zwrócić uwagę i że na pewno miało to podłoże rasistowskie. Oczywiście nie miało, ten człowiek mógł być nawet zielony, a nie zmieniało to oceny sytuacji. Był wandalem, przestępcą i koniec. Przypomina to coś Państwu?
Jeszcze raz górnicy
Drugie z żądań związkowców, czyli natychmiastowe i bezwarunkowe zwolnienie Prezesa Zagórowskiego też jest jakimś pomyleniem z poplątaniem. Od kiedy to pracownicy mogą decydować o tym kto jest w spółce Prezesem Zarządu? Znowu, w normalnych spółkach jest tak, że o tym kto jest członkiem zarządu decyduje Rada Nadzorcza lub Walne Zgromadzenie, czyli właściciele spółki. Jak się komuś Prezes Zarządu nie podoba, to proszę bardzo, trzeba zwołać walne i odpowiednio zagłosować. Tymczasem związkowcy udają, że im także zależy na kompromisie i absurdalnie twierdzą , że chętnie zgodzą się na przerwanie strajku i powrót do pracy, jak tylko zostanie zwolniony Prezes Zagórowski. Z jakiej racji mają o tym decydować? Retoryka związkowców oparta jest na „tak ma być i koniec, bo prezes utracił wiarygodność”. Uzasadnień merytorycznych brakuje.
Piłkarze
Przypomina mi to trochę sytuację w Polonii Warszawa, z czasów, gdy sponsorem i prezesem klubu był Józef Wojciechowski. Jeżeli trener drużyny, wówczas grającej w ektraklasie, czyli najwyższej lidze piłkarskiej, zadarł z piłkarzami, nastąpił im na odcisk i ci mieli go serdecznie dosyć, to wystarczyło, że zagrali gorzej dwa, maksymalnie trzy mecze. I koniec, Prezes Wojciechowski, znany z tego, że szybko podejmuje decyzje, pozbywał się takiego trenera w try miga. Na jego miejsce przychodził nowy, który dostawał szansę pracy do kolejnych dwóch, trzech, może czterech fatalnych meczy z rzędu. Widzicie Państwo tę analogię?
Koszt związków zawodowych to niemalże trzykrotność kosztu zarządu
I już na koniec. Nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy słyszę zarzuty związkowców, że Zarząd za dużo spółkę kosztuje. I że Prezes za dużo zarabia, a cały Zarząd kosztuje spółkę ponad 5 mln zł rocznie. Oczywiście jako kontrprzykład podaje się zarobki górnika dołowego. Ciężko, żeby było odwrotnie, żeby Prezes Zarządu zarabiał tyle co górnik, a górnik tyle co Prezes. Proponowałbym zamiast tego zwrócić uwagę na taki fakt, że związki zawodowe kosztowały spółkę w zeszłym roku 14,2 mln zł, z czego aż 14 mln zł to wynagrodzenie funkcjonariuszy związkowych.
Gdy słyszę pomysły, że Solidarność chce wystawić listy kandydatów w zbliżających się wyborach parlamentarnych, to w ogóle już włos mi się jeży na głowie. Zdaje się, że nie o takie związki zawodowe Lech Wałęsa skakał przez płot w sierpniu 1980 r. i ktoś tu zapomniał, czemu związki zawodowe mają służyć.