Cały rynek kapitałowy bije na alarm w związku z ewentualnym podatkiem od transakcji kapitałowych. Jego wpływ na rynek kasowy byłby znaczny, z kolei rynek terminowy prawdopodobnie zniknąłby zupełnie, ewentualnie zrównałby się obrotami z osiedlowym warzywniakiem, jaki każdy z nas odwiedza codziennie w drodze do domu.
Tymczasem pojawiło się światełko w tunelu. Jak wiadomo nowa ekipa rządząca rozważa jeden z dwóch wariantów, albo podatek od branży bankowej (niezależnie od jego formy) albo właśnie podatek od transakcji. Szacunki mówią o około 5 mld zł wpływu z podatku bankowego lub 1,7 mld zł z podatku od transakcji rocznie.
Tym światełkiem w tunelu jest wypowiedź kandydata na Ministra Finansów w rządzie Beaty Szydło, czyli Pawła Szałamachy, który powiedział, że „zawsze był zwolennikiem podatku od sumy aktywów” i dodał, że „wersja od transakcji finansowych była koncepcją, której nie podzielałem”.
To oczywiście dobra wiadomość dla giełdy. Nie jest ona w najwyższej formie, szczególnie po zeszłorocznym „rozbiorze” OFE (tak przy okazji, według Szałamachy, OFE póki co pozostaną nietknięte). Obciążenie obrotu giełdowego dodatkowym podatkiem zepchnęłoby nasz rynek kapitałowego do już naprawdę głębokiej defensywy.
Z drugiej strony patrząc, podatek od branży bankowej to bardzo silny cios dla banków. Przewidywane 5 mld zł wpływów z tego podatku to około 1/3 rocznych zysków całej branży. O te 5 mld zł zmniejszy się więc akcja kredytowa banków, zdrożeją kredyty, zdrożeje korzystanie z usług bankowych, itd. Odczujemy to w spowolnieniu polskiej gospodarki, ale dużo później.
Skutki, jeszcze nie wprowadzonego podatku i ewentualnych ruchów mających na celu pomoc „frankowiczom” widać na wykresie indeksu WIG Banki, który w ostatnich pięciu miesiącach stracił 15,45%. Wynik od początku roku to aż -21,53%.
źródło: stooq.pl
źródło: PAP