Choć nie mamy przecież do czynienia z kryzysem finansowym w globalnym ujęciu, liczba mniejszych lub większych punktów zapalnych w naszym bliższym i dalszym otoczeniu spędza nam sen z powiek. Czy w ciągu zbliżających się dwunastu miesięcy znajdziemy zatem odpowiedzi na najbardziej palące pytania i nurtujące nas kwestie?
Nie chcąc burzyć od razu przedświątecznego i świątecznego okresu, który przecież przepełniony powinien być radością oczekiwania, możemy rządzących „elit” był mniejszy, innym razem wprost decydował o tym jak żyjemy oraz jak zmienia się otaczająca nas rzeczywistość. Rok 2015 był w tym kontekście niezwykle istotny – na myśli mamy oczywiście destrukcyjny wpływ polityki na zasobność portfeli Polaków, szczególnie tych inwestycyjnych, nie wspominając o emerytalnych perspektywach.
Ta ostatnia sprawa ciągnie się zresztą od kilku lat i nie zostanie z pewnością rozwiązana przez kolejne. Rząd Donalda Tuska pozbawił nas części środków w Otwartych Funduszach Emerytalnych. Przynajmniej tyle dobrze, że wydłużył moment przechodzenia Polaków na emeryturę. Ale jak wszyscy wiemy na niewiele się to zdało, ponieważ tuż po Nowym Roku ekipa Jarosława Kaczyńskiego (żeby być politycznie poprawnym należałoby napisać – rząd Beaty Szydło) obróci w pył zalążek reformy skracając wiek emerytalny do 64 lat dla mężczyzn i 60 dla kobiet. A pewnie wyciągnie ręce także po resztki oszczędności w OFE.
Szukanie finansowania dla spełnienia postawionych w kampanii wyborczej obietnic to zresztą największe zmartwienie. Pytanie tylko czyje? Bo raczej nie rządzącej obecnie ekipy, która bez najmniejszego zawahania skorygowała przyszłoroczny budżet, zakładając w nim przekroczenie deficytu powyżej poziomu 3% PKB.
500 złotych na dzieci, podniesienie kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł i skrócenie wieku emerytalnego to postulaty, które w krótkim, średnim i długim terminie kosztować nas będą dodatkowe miliardy złotych. I jakoś trudno uwierzyć w zapewnienia Ministra Morawskiego, który źródeł pozyskiwania kapitału widzi w nieszczelnym systemie podatkowym. Owszem, on jest dziurawy, ale sam wymaga gruntownej reformy, co rozpocząć należałoby raczej od walki z szarą strefą, która jest źródłem gigantycznych dla naszego budżetu strat.
Co z tą giełdą?
To zdecydowanie najbardziej palący problem w odniesieniu do nadchodzącego roku. Jeśli mielibyśmy prognozy opierać na tym, co działo się wokół rynku kapitałowego w drugiej połowie 2015 roku, to wnioski niestety dalekie byłyby od optymistycznych.
Po pierwsze nie jesteśmy w stanie przekonująco odpowiedzieć na pytanie, czy politycy naprawdę rozumieją jaką funkcję spełnia giełda w wolnorynkowej rzeczywistości, jakim jest istotnym elementem funkcjonującego w Polsce systemu finansowego, a przede wszystkim barometrem i wskaźnikiem wizerunku Polski poza naszymi granicami.
Zarówno poprzedni, jak obecny rząd chyba nie do końca zdawał i zdaje sobie z tego sprawę. Brak szacunku dla inwestorów, wyrażony w kuriozalnych decyzjach związanych z sektorem górniczym i energetycznym, koncepcje nakładania na sektor finansowy i rynek kapitałowy nowych obciążeń fiskalnych, a w końcu budzące ogromne wątpliwości plany repolonizacyjne powodują, że warszawska giełda należy do najsłabszych w Europie. Co gorsze, spada atrakcyjność naszego kraju w oczach inwestorów zagranicznych. Czy zapomnieliśmy ile miejsc pracy powstaje w Polsce każdego roku dzięki zaangażowaniu „obcego” kapitału?
Zwycięstwo w wyborach parlamentarnych i zdobycie w sejmie większości daje wygranym prawo wprowadzania zmian, reformowania państwa, tym bardziej, że w tym roku społecznym mandat był silny jak nigdy do tej pory. I nie ma oczywiście nic złego w tym, że rząd Prawa i Sprawiedliwości postanowił wymienić większość zarządów spółek Skarbu Państwa – to robiły poprzednie ekipy i tak robić będą kolejne.
Ale wątpliwości budzi tempo i głębokość tych zmian, szczególnie jeśli zestawimy to z warunkami, w jakich funkcjonują dziś największe polskie spółki. A są one wymagające, żeby nie powiedzieć trudne. Do tego dochodzi jeszcze jedna, niezwykle istotna kwestia – mianowicie fakt, że większość z tych spółek notowana jest na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie.
Ciągłość pewnych procesów jest w tych przedsiębiorstwach czynnikiem kluczowym dla zachowania pozycji rynkowej bądź jej poprawiania, bycia atrakcyjnym podmiotem dla inwestorów, a ponad wszystko realizowaniu długoterminowych celów. Sytuacja w globalnej gospodarce stała się w ostatnim czasie niezwykle nieprzewidywalna, dlatego też wszędzie tam, gdzie stabilizacji można szukać, powinno się to robić.
Najlepiej pokazuje to przykład polskiego giganta miedziowego – spółki KGHM. Początkowe plotki o zniesieniu podatku od kopalń, późniejsze zaprzeczenia, spekulacje dotyczące zmian personalnych i dochodzący do tego kryzys na rynku miedzi spowodowały perturbacje nie tylko w samej spółce, ale wyrażone były przede wszystkim w jej wycenie na giełdzie. A to tylko jeden z wielu przykładów, gdyż analizie moglibyśmy poddać szereg innych przypadków z branży górniczej, energetycznej czy sektora bankowego.
Jeszcze nie jest za późno
Póki co fundamenty, na jakich budowana przez lata była pozycja naszego kraju – zarówno ta inwestycyjna, jak i gospodarcza – trzymają się mocno. Gorzej jest niestety z giełdą, która z coraz większym trudem znosi wahania wewnętrznej koniunktury. A je napędzają kuriozalne i nieodpowiedzialne pomysły polityków, które często nieprzemyślane przynoszą nieodwracalne straty.
Ale wciąż nie jest jeszcze za późno, aby ten niekorzystny trend odwrócić. Do tego jednak konieczne jest zrozumienie wszystkich procesów zachodzących na styku polityki i gospodarki, które niestety często stoją w sprzeczności z budowaniem społecznego poparcia wyrażonego w sondażowych słupkach.
Tutaj cele są jasne i od wielu lat nie uległy zmianie. Poprawienie warunków funkcjonowania przedsiębiorców (system podatkowy!), reforma systemu emerytalnego i edukacja Polaków w kwestiach związanych z podejściem do pieniądza – jego oszczędzaniem i lokowaniem – powinny stać się priorytetami dla sprawującej w Polsce władzę ekipy. Patrząc na to, czego jesteśmy świadkami w ostatnim czasie, można mieć daleko idące obawy, czy sprawy aby na pewno zmierzają we właściwym kierunku.
Oby to jednak były gorsze dobrego początki, bo świat w 2016 roku z pewnością spokojniejszy i bardziej przyjazny nie będzie. Czego mimo wszystko serdecznie Państwu życzymy.
Ten artykuł pochodzi z Akcjonariusza 5/2015