Na początku tygodnia Bank PKO BP poinformował o zmianach w taryfie opłat i prowizji. Podatek bankowy nie ominie nikogo, więc bank musi jakoś próbować łatać wynik finansowy. Co prawda bank zapewnia, że podniesienie opłat nie ma z tym podatkiem nic wspólnego, ale przyznam się szczerze, że ciężko mi w to uwierzyć, jak wszyscy na około podnoszą opłaty, dziwnym trafem tuż przed wprowadzeniem tego podatku. Choć oczywiście nikt oficjalnie się do tego nie przyzna. Jest przecież ustawowy zakaz przerzucania kosztów podatku na klientów.
Mniejsza z tym, czy zmiana opłat ma związek z podatkiem bankowym czy nie. Moim zdaniem ma oczywisty, ale to nie ma w tej chwili żadnego znaczenia. Zmiany to zmiany, nie ma co z nimi dyskutować. Zostały podane do publicznej wiadomości, mają obowiązywać od 1 maja, więc klienci mają wystarczająco dużo czasu na zapoznanie się z nimi. Zresztą każdy kto jest klientem dowolnego banku wie dobrze, że banki co chwila zmieniają pobierane opłaty. Żyjąc w erze niskich stóp procentowych musimy być świadomi, że marże odsetkowe uzyskiwane przez banki są coraz niższe i że te muszą ratować wyniki między innymi poprzez podnoszenie opłat. Normalna sprawa, do której niestety trzeba przywyknąć. Klienci są także przyzwyczajeni do tego, że wszelkie komunikaty o zmianach, w szczególności o podwyżkach opłat to dokumenty niezwykle ascetyczne i powściągliwie, coś w stylu:
„Z dniem takim to a takim, bank informuje, że zmienia się TOiP w paragrafie takim i takim…”.
Znacie Państwo takie komunikaty? Każdy z nas je zna. Działy marketingu każdego banku dobrze zresztą wiedzą, że zmianę negatywną dla klienta należy zakomunikować możliwie najbardziej powściągliwie jak się tylko da. To różnego rodzaju promocje i obniżki umieszcza się na wielkich billboardach w centrach dużych miast. Ale podwyżki? Najlepiej posłać je w świat suchym komunikatem.
Niestety ta podwyżka, choćby nie wiem jak bank argumentował, że nie ma związku z podatkiem bankowym, to i tak wszyscy wiemy jak jest. A to z kolei jest bardzo nie w smak ekipie rządzącej, która już niejednokrotnie nas zapewniała, że ten podatek nie odbije się na wynikach banków. Nie odbije się także na opłatach, które ponoszą klienci, bo podobno jest konkurencja.
Wobec powyższego podwyżka ta nie mogła umknąć uwadze Ministrowi Skarbu Państwa Dawidowi Jackiewiczowi. Jakże to tak?! Państwowy bank (przepraszam, że użyłem słowa „państwowy”, powinienem był powiedzieć prywatny, z dominującym udziałem Skarbu Państwa) podnosi opłaty, kiedy rząd PiS-u mówi wszystkim, że podatek bankowy nie będzie miał na nie wpływu?! Ktoś musi być temu winny! Tym razem okazało się, że winna jest… rada nadzorcza spółki. Oto fragment wypowiedzi ministra Jackiewicza, który nie krył swojego niezadowolenia co do sposobu w jaki bank zakomunikował klientom podwyżkę:
„Natomiast bardzo wyraźnie chcę powiedzieć, że sposób komunikowania się ze strony władz banku pozostawia bardzo wiele do życzenia i jest przedmiotem naszej troski, że doszło do takiego zaniedbania. Uważamy, że uzasadnienie dla tego typu podwyżek, dla tego typu zmiany w tabeli marż i opłat, powinno być wcześniej zakomunikowane opinii publicznej, klientom, być może również akcjonariuszom. I z tego powodu wyciągniemy stosowne wnioski, w najbliższym czasie odbędzie się Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy, nastąpią zmiany w Radzie Nadzorczej - takie, które spowodują, że będzie większa wrażliwość ze strony rady nadzorczej na decyzje zarządu”.
Dziękuję Panie Ministrze! Jestem akcjonariuszem PKO BP i też uważam, że to skandal, że rada nadzorcza dokładnie nie prześwietliła tego jak bank podał do publicznej wiadomości informację o podwyżce opłat! Jak nic, muszą głowy za to polecieć!
Mam nadzieję, że wyczuli Państwo mój żart, ale czytam i nie wierzę. Ja rozumiem zdenerwowanie ministra, że oto bank ośmielił się podnieść opłaty, w czasie gdy rząd mówi, że podatek bankowy na nic nie będzie miał wpływu, ale winienie rady nadzorczej za to jak ta podwyżka została ogłoszona jest co najmniej zastanawiające, żeby nie powiedzieć komiczne. Pozostając w nieco żartobliwym tonie, to mam w ogóle pewien pomysł dla rządu. Mógłby minister Jackiewicz spowodować, zmieniając wpierw radę nadzorczą i zarząd banku, w ogóle zmniejszenie opłat i prowizji w PKO BP. Wówczas jak wszyscy ekonomiści będą rozdzierać szaty, że podatek bankowy zmusił wszystkie banki do podwyżki opłat, to będzie można powiedzieć, że to nie prawda, że wszystkie, bo PKO BP niczego nie podwyższył. Aż dziwię się, że nikt jeszcze nie wpadł na ten, przyznacie Państwo, wspaniały pomysł.
Żarty żartami, ale już prawdziwe i to całkiem spore zdziwienie może budzić odpowiedź ministra Jackiewicza na pytanie dziennikarzy o wpływ podatku bankowego na wysokość dywidend, które od lat płacą PKO BP i PZU.
Otóż, według ministra Jackiewicza „dywidendy są zaplanowane”. A to tak może być? Jak to są zaplanowane? Sam fakt ich wypłacenia, czy również wysokość? Wątpliwości nie pozostawia kolejna wypowiedź „Wiemy jaką kwotę chcemy osiągnąć z dywidend. To było konsultowane, ustalane z władzami poszczególnych spółek”.
To już jest naprawdę ciekawe. Nie wiadomo przecież jaki będzie wynik banku za 2015 r. Kto wie, przecież równie dobrze może być strata (mało prawdopodobne, patrząc na wyniki PKO BP po trzech kwartałach, ale teoretycznie przecież możliwe), to co wówczas?
Ja rozumiem, że większościowy właściciel może więcej. Może planować wysokość dywidend wcześniej i przychodzić na walne zgromadzenia z gotową decyzją ile ma być wypłaconej dywidendy. Ale jej dokładne planowanie przed poznaniem ostatecznego wyniku banku jest conajmniej dziwne i zastanawiające.
Źródło: biznes.pl